Nowe zawody – nowe wyzwania. Tym razem w genialnej formule 3 oddzielnych imprez, które składają się na serię Lake Challenge. Pierwszy event to Pike Maniacs na zbiorniku Pitsford, gdzie każdy ma za zadanie złowienie 5 jak największych szczupaków. Następne wydarzenie to Zander Cup na Rutland, gdzie analogicznie należy złowić 5 sandaczy i ostatnie zawody to Perch Pro na Grafham z zadaniem wyciągnięcia pięciu jak największych okoni. To jeśli chodzi o klasyfikacje na poszczególnych zawodach, za to do całej serii Lake Challenge liczy się: 5 okoni, 3 sandacze i 2 szczupaki bez względu na której wodzie trafione. Mega fajna koncepcja !
Do tego jak na nowoczesne standardy przystało, wszystko odbywa się za pomocą aplikacji mobilnej – czyli cykamy fotki rybom na miarce telefonem i aplikacja resztę już sama przelicza.

No dobrze, ale wróćmy do pierwszych zawodów czyli Pike Maniacs. Nigdy wcześniej nie nastawiałem się na szczupaki na tym zbiorniku, a jedynie byłem ze 3 razy na okoniach. Tak więc znajomość wody praktycznie zerowa, ale na szczęście filozofii wielkiej nie było. Ryby stały płytko, a jezioro nie jest zbyt duże. Oczywiście zrobiłem lekki zwiad (tu podziękowania dla Mietka) i wyselekcjonowałem przynęty, które miały pójść na pierwszy ogień – o dziwo zdecydowanie niewielkie wabiki.

Na początku zdecydowanie mi nie szło. Miałem sporo lekkich brań, kilka spadów, w tym dużej ryby i jedynie jedną rybę 50+ wyjętą. Marcin (kolega na łodzi) też nie mógł się pochwalić żadną wymiarową rybą. Jednak walczyliśmy dalej i cały czas kombinowaliśmy z przynętami. To przyniosło efekt, że w końcu znalazłem wabik, który nie tylko prowokował do brań, ale ryby siadały na kiju – nieduży wobler w oczojebnych kolorach. Co prawda ryby nie były wielkie, ale trafiła się też jedna 80 czyli przyzwoity szczupak jak na zawody. Marcinowi nadal nie szło, więc pożyczyłem mu taki sam wobler, ale w naturalnym kolorze (tylko taki miałem). No i kolor robił różnicę. Wręcz kolosalną – na naturalne barwy nie było brań. Ja w międzyczasie zapełniłem kartę pięcioma rybami i przesiadłem się na duże gumy. Za to Marcin trafił dużego okonia 45 cm, który bardzo mu się przyda do klasyfikacji Lake Challenge.

Na duże gumy o dziwo też miałem dużo brań, ale większość nie wciętych lub kończyły się spadami. Niestety spadły mi dwie bardzo dobre ryby. Za to Marcin był skuteczniejszy i jak już mu siekła mamuśka to po same gardło 😀
100 cm grubego cielska.

Walczyliśmy do samego końca, ale już nic ciekawego nie udało się wyjąć. Ja złowiłem kilka wymiarowych ryb, ale żadnej która podniosłaby mi wynik, a Marcin zakończył dzień z dwoma klamotami: szczupaka i okonia.

Mój wynik punktowy wystarczył mi do zajęcia 4 miejsca, czyli zaraz za podium. Lekki niedosyt ze względu na to, że miałem fajne ryby na kiju, ale z drugiej strony jak na nowicjusza na tej wodzie i tych zawodach, nie ma co narzekać. Pełne wyniki załączam na zdjęciach.