Wędkarska fotografia, a Catch&Release.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jako pasjonat wędkarstwa, jestem ogromnym zwolennikiem i orędownikiem uwalniania złowionych ryb. Co za tym idzie, jedyną pamiątką po spotkaniu z rybą, są, oprócz ulotnych wspomnień, są zlepki pikseli, zwane dalej „fotografiami”, „zdjęciami”, „foteczkami” itd.

Ładne, kolorowe ujęcie uśmiechniętego łowcy, trzymającego swoją upragnioną zdobycz, jest pięknym uwiecznieniem długo wyczekiwanego spełnienia wędkarskiego marzenia. Takim obrazkiem można też pochwalić się znajomym, rodzinie, a wyjątkowo udaną fotkę warto wywołać i na przykład ustawić na biurku, by umilała trudy codziennej, pracowniczej monotonii. Wybaczcie, ale w poniższym tekście nie będę nawet poruszał wątku zdjęć na tle kafelek, meblościanek, czy pokojowej boazerii. I to już nie chodzi o jakieś fanatyczne podejście do naszego hobby. Chcesz zjeść złowioną (zgodnie z regulaminem) przez siebie rybę? Masz do tego prawo! Ale czy nie będzie lepszą pamiątką zdjęcie zrobione nad wodą, kiedy ryba jest jeszcze żywa? Czy w takich okolicznościach nie będzie wyglądała lepiej, niż wrzucony do kuchennego zlewu, blady i sztywny trup?

2

Wykonanie zdjęcia wymaga zgrania kilku istotnych parametrów. Kadrowanie, ustawienie parametrów, statywu itd itd. Ale nie zapominajmy o najważniejszym, czyli o rybie. Nie możemy dopuścić do sytuacji, kiedy sesja zbytnio się przeciągnie, a zmęczona holem i przebywaniem poza wodą ryba, najzwyczajniej na świecie zdechnie. Późniejsza próba reanimacji i  uwolnienia takiej, nie bójmy się użyć tego określenia- „skarpety”, chwały łowcy nie przyniesie.

Sytuacja jest o wiele prostsza do opanowania, kiedy jesteśmy nad wodą z kompanem. Wtedy mamy jeszcze szansę na dynamiczne ujęcie z holu, momentu podbierania itd. Późniejsza sesja też może zostać skrócona do minimum. Jednak często wędkujemy w pojedynkę i aby poradzić sobie w tej sytuacji, warto trzymać się kilku istotnych zasad. Pamiętajmy, że skoro szczycimy się mianem „etycznych”, to do czegoś to nas zobowiązuje. A troska o rybę powinna być priorytetowa. Poniższe, nie są jedynie moimi autorskimi pomysłami. To efekt doświadczeń, prób i błędów, a przede wszystkim wiedzy zaczerpniętej od fachowców, którzy na wędkarstwie i fotografii zjedli zęby.

  1. Nie rób zdjęć za wszelką cenę. Zbyt długi hol przyłowionego okazu na delikatnym zestawie, siarczysty mróz, pustynny upał, czy krwawiąca ryba zapięta w okolice łuków skrzelowych- to tylko kilka argumentów za tym, aby zdjęcia nie robić w ogóle. W takiej sytuacji najlepiej wyhaczyć rybę w wodzie i bez zbędnego przedłużania darować jej wolność. Zdjęcie zrobicie sobie przy kolejnym spotkaniu.
  2. Zastanów się nad sensem robienia zdjęcia. Trafiłeś na zgrupowanie ryb, lub zasobne łowisko? Jesteś wytrawnym łowcą ? Zastanów się, czy potrzebujesz koniecznie zdjęcia z kolejnym średniakiem, jakich w sezonie przerzucasz wiele? Fotki będą się różniły co najwyżej kolorem Twojej koszulki. Robisz fotki, bo chcesz się pochwalić złowioną rybą? To zupełnie naturalne i zrozumiałe. Jednak zaprezentuj zdobycz godnie, a nie jak rzuconą w błoto, czy piach, wymiętą szmatę. Trzydzieści identycznych zdjęć 25cm pstrążków rzuconych w śnieg też Ci chwały nie przyniesie. Złowiłeś kilkadziesiąt ryb? Brawo! Koledzy uwierzą i naprawdę nie potrzebują dokumentacji fotograficznej każdej kolejnej sztuki.
  3. Obecność ryby poza wodą ogranicz do minimum. Wyciąganie ryby z wody, a następnie przygotowywanie naszego przenośnego „foto-studia” jest nie do przyjęcia. Ryba często wierzga, robiąc sobie dodatkowo krzywdę. Rozwiązanie tego jest bardzo proste. Jeśli używamy podbieraka, to zagarniętą w siatkę rybę pozostawiamy na płytkiej wodzie. W ten sposób zyskamy na czasie, a ryba uzupełni braki tlenowe spowodowane walką na końcu naszego zestawu. Łowiąc z pontonu, czy łodzi, postępuję podobnie, przywiązując zanurzony podbierak do burty. Co w sytuacji, kiedy nie mamy podbieraka? Pozwalam rybie jak najdłużej pływać w wodzie. Sprawdzam, jak jest zapięta i luzuję linkę. Otwieram kabłąk i odkładam wędkę tak, by w razie czego była w zasięgu wzroku i ręki. Zmęczona holem ryba zazwyczaj zbyt daleko nie odpływa, tylko odpoczywa po walce. To daje chwilę czasu na ustawienie statywu, a i czasem uda się dodatkowo cyknąć fotkę z podebrania.3
  4. Bezpieczeństwo „mechaniczne” zdobyczy. Kontrola nad prezentowaną rybą ma ogromne znaczenie. Paradoksalnie, im większa zdobycz, tym z reguły jest spokojniejsza. Choć, jak wiadomo, każda reguła ma swoje wyjątki. Pewny chwyt z dwoma punktami podparcia, to podstawa.  Z rybą nie powinniśmy wstawać, spacerować po brzegu itp, gdyż co żwawszy egzemplarz może zaliczyć kilkukrotne twarde lądowanie na kamieniach, nim zostanie uwolniony, o ile w ogóle tak można nazwać wrzucenie do wody dogorywającej już ryby. Wiadomo, że wędkarze łowiący stacjonarnie mogą pozwolić sobie na zabieranie chociażby maty, ale i wędkarz mobilny może sobie jakoś z tym poradzić. Czy łowimy z brzegu, czy z łodzi, prezentowana ryba powinna znajdować się możliwie blisko wody, tak, by w razie nagłego zrywu znalazła się w swoim naturalnym środowisku, a nie na przybrzeżnych kamieniach, czy na dnie naszej łajby. Niedopuszczalne jest odkładanie ryby na kamienie, piach czy błoto. No, chyba że ważniejsze jest pochwalenie się rzuconą obok wędką z dokręconym nowiutkim kołowrotkiem. Oprócz osiągnięcia wątpliwej estetyki zdjęcia, zafundować możemy naszej zdobyczy utratę ochronnego śluzu, a w konsekwencji pleśniawkę i „drzwi otwarte” dla różnorakich pasożytów i chorób.

Zrobienie ładnego zdjęcia, to niełatwe zadanie. Pomijam w tym momencie kwestie sprzętowe. Bo, choć z drogiej lustrzanki z (przede wszystkim) dobrym obiektywem, możemy uzyskać zdjęcie na miarę wędkarskiego katalogu, czy kalendarza, o tyle nie przeceniajmy roli samego aparatu. Tu sytuacja jest analogiczna, jak w przypadku naszego zestawu wędkarskiego. Podobnie, jak najdroższa wędka i kołowrotek, absolutnie nie zagwarantują nam większych ryb, tak  aparat za dwie średnie krajowe pensje sam nie zrobi ładnego zdjęcia. Wielu wędkarzy zadowala się obiektywem, w jaki wyposażony jest ich smartfon, jednak ja przyznaję- w moim plecaku nigdy nie zabraknie miejsca na aparat i statyw 🙂

4

Czymkolwiek jednak nie fotografujemy, pamiętajmy, że to tylko dodatek. Istotny, ale nie kluczowy. Dla nas równie istotne, co przechytrzenie zdobyczy, powinno być zwrócenie jej naturalnemu środowisku w stanie możliwie najlepszym, aby móc cieszyć się nią i jej potomstwem na kolejnych wypadach. Oczywiście. Aż ciśnie się na klawiaturę : „kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień”. Dlatego nie chodzi o ocenę kogokolwiek, a o zasygnalizowanie istotnego i powszechnego problemu. Wypuszczajmy ryby mądrze i z głową, a skorzystają na tym nie tylko one 😉

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

5 thoughts on “Wędkarska fotografia, a Catch&Release.

    1. Podbierak nie jest żadnym rozwiązaniem. Wejdą płetwy między oczka i pod ciężarem ryby czy naporem nurtu poprzecinają się. Z takimi płetwami to ryba może dogonić pogrzeb a nie obiad 🙂

  1. Niezłe zdjęcia tych zdobyczy:) Faktycznie będą niezłą pamiątką jak i również przykładem dla wielu innych wędkarzy amatorów jak i tych zawodowców czytających Twojego bloga wędkarskiego. Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *