Wspomnienie lata.

Za  oknem późna jesień, żeby nie powiedzieć: przedzimie. Oczywiście nie składam broni. Dalej, w miarę możliwości, szukam odrzańskich boleni, sandaczy, a na niewielkich rzekach tropię lipienie z muchówką w dłoni. Tym razem jednak wracam pamięcią do upalnego lata. Czasu, kiedy żar lał się z nieba, japonki i krótkie spodenki zastępowały neoprenowe „śpiochy”. Czas, kiedy klenie zasysały smużaki, aż miło… 😉

Szybki telefon

-Siema „Wodzu” ! Jedziemy jutro? 😉

-Ok.

-No! I to rozumiem! To o 5 u Ciebie.

Takie rozmowy, to ja lubię. Szybko, konkretnie i bez ściemy. Rano zajeżdżam pod garaż Arka. Zapinamy przyczepę z pontonem, przepakowujemy graty i lecimy nad wodę. Plan na wypad? Klenie na smużaki i w międzyczasie trollingowe wąsacze. Godzinę później odbijamy od odrzańskiego brzegu. Kontrolnie parkujemy na najbliższej główce, bo zawsze stoją na niej klenie. Nie inaczej jest tym razem. W kilku pierwszych rzutach Brombą mam wyjścia, puste brania i wreszcie wyjeżdża rybka około 45cm, którą macie w miniaturze tego tekstu.

Po kolejnych kilku pustych braniach i wyjściach do smużaków, postanawiamy zmienić taktykę. Próbujemy trollingu wzdłuż pobliskiej opaski. Pomimo obiecujących zapisów na echosondzie, nic się nie dzieje. Po krótkiej opasce brzeg zmienia się w długi zakręt z główkami. Napływam na pierwszą z nich. Tuż za szczytem jest wyraźne zagłębienie, a w nim echosonda rysuje wyraźny łuk. Popuszczam nieco linki, by wobler zszedł głębiej. Po chwili czuję szarpnięcie. Siedzi! Hol na mocny zestawie sumowym trwa dosłownie moment.

kijek

Rybka jest niewielka, ale na ten element wędkarskiej układanki często mamy najmniejszy wpływ. Cieszy fakt dobrego napłynięcia, doboru przynęty i przechytrzenia ryby. A że maluch? To co? Za to pięknie wybarwiony 🙂
sumek

W sumie dzień mógłbym uznać za udany. Co prawda nie było okazów, ale w świetnej atmosferze zaliczyłem oba gatunki, na które się nastawiliśmy. Zaliczam jeszcze kilka brań na smużaki, a także na zalanej główce tracę mojego trollingowego killera. Trudno. Rzeka daje i zabiera… Teraz moim, jako „guide’a”, głównym celem jest sprawić, żeby Arek złowił wreszcie pierwszego powierzchniowego klenia. Szybkie przypomnienie potencjalnych stanowisk kleni, sposobów podania przynęty i ich prowadzenia. Kilka pustych brań, spinki i wyjścia do Bromb jasno sygnalizują, że przełom jest już blisko. Wreszcie jest! Niewielki, ale kto by na to patrzył?

arek_pierwszy

Obławiamy kolejne miejscówki. Jak to zwykle podczas „smużenia”, mamy sporą ilością wyjść, chlapnięć, puknięć i pustych ataków. Cóż, taki urok tego łowienia. Ponieważ aktywność ryb wyraźnie spada, postanawiamy powoli spływać w okolice miejsce wodowania, ale po drodze sprawdzając jeszcze raz obiecujące, sumowe opaski. Wyciągam woblera z pudełka i podaję Arkowi. Rzeczny, głęboko nurkujący uniwersał. Płyniemy. Tuż przy brzegu, kamienista burta stromo opada, a nasze woblery idą blisko zalanych kamieni. Po chwili Arek melduje, że ma rybę. Sum? Nie wygląda to na wąsacza, bo mocny zestaw, pozwala zwijać rybę w tempie niemalże ekspresowym. To kleń! Ładna sztuka, całe 47cm, a więc nowa życiówka mojego kompana. Areczku! Teraz czas taką rybę na lekkim, kleniowym zestawie!

arek

Kończymy łowy. Spływamy bogatsi o nowe doświadczenia, przemyślenia i lipcową opaleniznę. Dodatkowo, Arek, o nową kleniową życiówkę. Kolejne wypady planujemy już stricte „wąsato”, o czym mieliście możliwość przeczytać w poprzednich wpisach 🙂

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

6 thoughts on “Wspomnienie lata.

    1. Nie wiem, skąd taki wzorek. Myślałem, że może otarł się o linkę, ale miał tak z obu stron…Ciekawe, czy jak będzie miał 200cm+ i się spotkamy, to nadal będzie miał ten „szlaczek” ? 😉

        1. Brałem taką opcję pod uwagę, ale…Po pierwsze, to musiałaby być naprawdę „mamusia”, a po drugie- ten wzorek był gładki i nie miał zupełnie formy blizny, czy jakiejkolwiek rany.

  1. Takie wspomnienia to ja lubię. Pozwalają przeżyć do następnego sezonu. Dzięki Kamil za tegoroczne wyprawy, które były bardzo owocne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *