Nadszedł czas na recenzję prawdziwych łodzi, bo o ile można pływać nawet na Nortonie czy też „bujać” się pontonami, to jeśli chcemy łowić wygodnie, to musimy zainwestować w łódkę z prawdziwego zdarzenia.

Czy Wigry 355 do takowych się zalicza? Moim zdaniem tak, jeśli bierzemy pod uwagę jednego wędkarza. Przy dwóch łowiących zaczyna być trochę tłoczno, aczkolwiek zdecydowanie lepiej niż na pontonie 320 cm (jak na przykład opisany wcześniej ET Marine).

Łódkę tę kupiłem kilka lat temu właśnie z myślą o łowieniu w pojedynkę i sprawdza się pod tym względem rewelacyjnie. Nie musiałem zmieniać silnika i podpiąłem swoje Tohatsu 9.8 HP (czterosuw) z krótką stopą. Dla jednej osoby lub dwóch mikrusów wystarczy. Samemu śmigam zdecydowanie powyżej 30 km/h i momentalnie wchodzę w ślizg. Nie było też problemu, gdy łowiły ze mną lekkie osoby. Niestety , gdy dosiada się do mnie ktoś zdecydowanie lepiej zbudowany, a do tego zabierający ze sobą sporo sprzętu, łódka przestaje „latać” i pływamy w jakimś półślizgu. Prędkość nie chce przekroczyć 25 km/h , a i wejście w ten pseudoślizg trochę zajmuje. Tak więc na łowienie we dwóch zdecydowanie lepiej uzbroić się w silnik o mocy 15 HP.

Następną zaletą jest niskie zanurzenie, co zdecydowanie docenią wędkarze pływający po zapiaszczonej Wiśle. Lecąc w ślizgu zanurzenie jest porównywalne do pontonów i spokojnie przelatujemy nad płytkimi łachami piachu… a jeśli już w taką łachę się wbijemy, to niska masa silnika oraz nieduża moc powodują, że silnik jedynie się podniesie na stopie i unikniemy zniszczeń (należy pamiętać żeby silnika nie blokować na sztywno).

Wigry 355 należy do bardzo „dzielnych” jednostek. Jak na tak małe rozmiary, świetnie sobie radzi na sporej fali. Pływałem nią po dużych jeziorach, Zatoce Gdańskiej czy tez po olbrzymich rozlewiskach w Niemczech czy Holandii. Oczywiście musimy monitorować pogodę, aby nie przeszarżować, ale to dotyczy każdej łodzi. Kadłub Wigry zaprojektowany jest tak, że ładnie wcina się w fale i możemy lecieć w ślizgu przy dość sporym falowaniu nie uświadczając tzw. mocnego klepania jak w przypadku bardziej płaskich łodzi. Co ciekawe mimo tego ostrzejszego V, łódka jest bardzo stabilna. Oczywiście to wszystko jak na standardy jednostek, które maja 3.5 m , czyli niedużych łupinek 🙂 Musimy pamiętać, że jednak nie jest łódka dedykowana na wody typu Rugia.

Minusem jest chlapanie na fali, a że rozmiary są niewielkie i burta niezbyt wysoka, to wiatr potrafi cale rozbryzgi wrzucać na nas. Mało przyjemna sprawa, gdy pływamy podczas mrozu 😉

Coś co jednocześnie jest zaleta i wadą – łódka jest z tworzywa sztucznego (laminat), co przekłada się na niższy koszt i wagę, ale z drugiej strony wytrzymałość nie będzie tak duża jak łódek z grubego aluminium. Dlatego pływając po Wiśle musimy uważać żeby nie przyładować w kamienie. Dodatkowo z sezonu na sezon pojawiają się też drobne pęknięcia w zewnętrznej warstwie i o ile na początku nie mają one znaczenia, to w pewnym momencie wypadałoby łódkę oddać do konserwacji.

Wigry 355 kiepsko prowadzi się na słabych silnikach elektrycznych. Na spalinowce wszystko jest świetnie, ale na elektryku odnosimy wrażenie, że łódka jest ekstremalnie wrażliwa na każdy nasz ruch czy podmuch wiatru. Cały czas musimy kontrować aby utrzymać kierunek płynięcia. Przypuszczam, że problem zniknąłby gdybyśmy podpięli mocnego elektryka typu Torqeedo 🙂

Łódka mimo niedużych rozmiarów jest funkcjonalna i dobrze zaprojektowana. Mój egzemplarz ma okablowanie, więc mogę rozmieścić akumulatory w dowolnym miejscu, podpiąć ładowanie z silnika spalinowego, podłączyć telefon do wtyczki od zapalniczki, mam prowadnice i rolkę do linki kotwicznej, fajnie rozmieszczone i pojemne bakisty, wzmocnioną pawęż, okuty kil (specjalnie pod czochranie na Wiśle), oświetlenie na mini maszcie pod nocne łowienie, miękkie demontowalne siedziska, uchwyty do trollingu oraz stojaki na wędki i pewnie jeszcze kilka gadżetów. Opcji jest bardzo dużo, a producent jest w stanie spełnić większość naszych zachcianek.

Na koniec zostawiłem jedną z głównych zalet – cenę 🙂 Nie mam pojęcia jak kształtują się obecnie, ale kilka lat temu „golas” kosztował około 4 tys. PLN, a moja konfiguracja wyszła mnie około 6 tyś. Całkiem nieźle jak za tak funkcjonalną łódkę…