No i wreszcie można zaczynać! Ostatnie ocieplenie i kilka słonecznych dni sprawiło że nie było takiej siły, która zatrzymała by mnie w domu. Wiosną zdarza mi się dość często łowić białoryb na spławik ale jednak to pierwsze spinningowe wyjście zawsze jest oficjalnym startem nowego sezonu.
Lubię wiosenny wyprawy w poszukiwaniu klenio-jazi. Nigdy nie zabieram ze sobą dużo sprzętu, najważniejsza w tym okresie jest dla mnie mobilność. Lekki kijek, dwa pudełka z przynętami ,aparat i nawet kilka kilometrów wzdłuż brzegów rzeki nie jest żadnym wyzwaniem . Na dłuższe wyprawy zabieram termos i coś do zjedzenia.
Pierwsze wiosenne łowy zaczynałem zawsze od sprawdzonych przynęt. W tym roku postanowiłem jednak dokonać całkowitej rewolucji pudełkowej. Zrezygnowałem całkowicie z seryjnych woblerów zastępując je wyłącznie produktami hand made. Czy było to słuszne posunięcie? Okaże się w dalszej części sezonu.
Rzeka przywitała mnie niskim, praktycznie letnim stanem. Rzadka to sytuacja o tej porze roku. Mimo ostrego słońca pierwsze godziny nie przyniosły żadnego kontaktu z rybą. Wodny świat budzi się powoli. Starałem się obławiać różnorodne miejscówki, od szybszych wypłaceń po wolniaki ze wstecznymi prądami. I właśnie jedna z ostatnich przybrzeżnych rynień obłowionych tego dnia przyniosła pierwszą spinningową rybę nowego sezonu.
Teraz będzie już z górki 🙂
Ha! Ładne fotki, ładna rzeka i czysto na brzegach. Na szczęście można jeszcze znaleźć taki klimat w naszym kraju 🙂
Niestety nie jest tak kolorowo. Jeżeli w pobliżu jest choćby najmniejsza osada ludzka śmieci nie brakuje.
Gratulacje pierwszego klenika! Jeszcze trochę słonka i zaczną żreć z powierzchni 😉
P.S. Który to Team Dragon?
Dzięki :). Team Dragon 3-14 jeszcze ze starej produkcji, lubię na niego łowić wiosną na większe woblerki.