Lipienie na suchara

Październik – kocham ten miesiąc. Poranne mgły spowijające wodę, pierwsze nocne przymrozki i jak niektórzy twierdzą najlepszy czas na dużego drapieżnika. Wisła kusi szansą na spotkanie z dużym mętnookim samotnikiem. Jednak odkąd zacząłem łowić na muchę, każdy wolny weekend najchętniej spędzał bym nad moją ukochaną rzeką w poszukiwaniu lipieni. Nie dorastają tam wprawdzie do imponujących rozmiarów ale sceneria w której mam okazję przebywać za każdym razem wywołuje we mnie zachwyt.

Z upływem lat i godzin spędzonych nad wodą, zaczynam chyba doceniać specyficzny klimat jaki daje samotność  i zapierające dech w piersiach okoliczności przyrody. Szansa na złowienie dużej ryby schodzi na drugi plan……? Nie do końca o to chodzi ale w Polsce coraz rzadziej można połączyć te dwa klocki w jedną całość. Ponadto wieść o dużych rybach i dużych ilościach ryb rozchodzi się błyskawiczni i nawet jeśli łowisko jest urokliwe to klimat który na nim panuje kompletnie mi nie leży. Dlatego coraz częściej wyrywam się w głuszę 🙂

Wreszcie udało się zebrać 3 muszkieterów i pojechać na cały weekend szukać kardynałów. Prognozy były świetne – lekkie ocieplenie, słaby wiatr i stabilne ciśnienie. Wyjazd zaczął się pechowo, małym poślizgiem i lądowaniem poza droga. Na szczęście skończyło się na wymianie 2 opon, prostowaniu felgi i krzywym drążku kierowniczym więc dramatu nie było. Potwierdziła się za to po raz kolejny moja reguła „jeśli wypad zaczyna się pechowo ryby dopisują”.

Kolejnego figla spłatała nam pogoda. Po dotarciu na miejsce i wyjściu z samochodu okazało się, że temperatura znacząco odbiega od prognozy którą dzień wcześniej oglądaliśmy na monitorze komputera. Było przeraźliwie zimno a lodowaty wiatr wdzierał się w każdą najmniejszą szczelinę w ubraniu. Na sam koniec zorientowałem się że zapomniałem paska do woderów który jak się okazało jest bardzo wygodny i bardzo przydatny 🙂

Wszystkie problemy, rozterki i przemyślenia zniknęły jednak jak za skinieniem magicznej różdżki  w momencie kiedy zeszliśmy po stromych zboczach wąwozu i dotarliśmy nad rzekę. Usiadłem na miękkim pniu porośniętym soczyście zielonym mchem, w tle słychać było szum wody i tępe stukanie dzięcioła który drążył obumarły pień klonu w poszukiwaniu śniadania. Pociągnąłem łyk whiskey z piersiówki, odpaliłem papierosa i patrząc na opadające powoli pożółkłe liście po raz kolejny mogłem powiedzieć sobie w głębi duszy „TO JEST WŁAŚNIE TO CO KOCHAM NAJBARDZIEJ”

P1020934_mod

P1020928_mod

Ryby wspaniale dopisały tego dnia. Zaczęło się nieśmiało od kilku ryb pojmanych na nimfę. W tym pierwsza rybka złowiona z premedytacją na krótką odmianę tej metody do której nie miałem do tej pory przekonania. Miejsce było jednak ciężkie technicznie i jedynym sposobem jego obłowienia była właśnie ciężka nimfa na krótkim dyszlu. Jak się okazało opłaciło się skrócenie zestawu i przewiązanie muchy.

P1020912_mod

P1020906_mod

Po 3 godzinach łowienia dotarłem do pięknej nieco wolniej płynącej płani. Miejscówka zapowiadała się idealnie. Woda sięgała trochę powyżej pasa była lekko nasłoneczniona a dno pokrywały małe głazy i roślinność oddająca swoje ostatnie zielonkawe tchnienie. Po dokładnym obłowieniu miejsca nimfami nie odnotowałem ani jednego brania. Zrobiłem przerwę na papierosa i zaczynam kombinować co robię nie tak w takim miejscu muszą być przecież ryby. Oświecenie było natychmiastowe i bardzo zaskakujące. Dosłownie 3 metry przed miejscem w którym stałem do powierzchni podniósł się piękny lipień i zebrał coś gwałtownie z lustra wody. Momentalnie woda odżyła zbiórki były zarówno powyżej jak i poniżej mojego stanowiska mimo, że przelazłem rybą po głowach jakieś 30 minut wcześniej 🙂

Czemu oświecenie było zaskakujące? Ponieważ nigdy wcześniej na tej wodzie nie widziałem tak aktywnie żerujących z powierzchni lipieni. Byłem również bardzo miło zaskoczony ilością ryb żerujących na tak krótkim odcinku wody. Odpaliłem kolejnego papierosa próbując zachować stoicki spokój i obserwowałem uważnie wodę w poszukiwaniu owadów które wywołały takie zamieszanie na wodzie. Zanim fajek uległ utlenieniu już wiedziałem. Ryby żerowały na drobnej szarej jętce. Dobrałem muchę wykonałem pierwszy rzut niewiele powyżej no i zaczęło się 🙂

P1020925_mod
Mój pierwszy lipień na suchara. Zasłużył na zacne zdjęcie

P1020916_mod

W przeciągu 40 minut złowiłem ponad 15 ryb różnej wielkości, żadna z nich nie przekroczyła jednak na moje oko 35 cm – taki urok tej wody. Kolejne kilka ryb nie trafiło w muchę lub spadło po krótkim holu. Po upływie kolejnych 5 minut ryby zupełnie ignorowały moje muchy mimo prób z innymi wzorami. Zmieniłem miejsce i dołowiłem jeszcze 4 większe lipienie.

20141019_134600_mod
Wspaniale wybarwiony samczyk kolegi Łukasza

Koledzy również połowili na suchara ale dopiero kolejnego dnia robiąc odcinek który ja rozdziewiczyłem wcześniej. A ja złowiłem tylko jedną rybę eksplorując nowy kawałek wody. Jak się okazało bardzo głęboki, zacieniony z mnóstwem zwałek i szybkich wlewów. Na pewno go jeszcze odwiedzę późną wiosną w poszukiwaniu grubych ryb w kropki, bo są tam na pewno 🙂

Jesień jest piękna !!!

20141019_122821_mod

 

Avatar photo

About

Hmmm...... tu ma być o mnie ?? Uwielbiam łowić na spinning choć ostatnio coraz częściej tylko spędzam czas nad wodą ( If you know what i mean ) Od zeszłego roku wkręciłem się w łowienie na muchę ... w tej metodzie już sam klimat sprawia mi wielką przyjemność. Moja pierwsza wędkarska miłość to Wisła, i właśnie uświadomiłem sobie, że chyba Ją zaniedbuję ??!! Pozdro Przemek

View all posts by

One thought on “Lipienie na suchara

  1. No na zdjęciach pokazaleś publice co to za rzeka 😉
    Teraz mogłem sobie i rybki obejrzeć, których gratuluję. Musisz tylko rzucić te papierosy, choć akurat wyjątkowo w tym wypadku pozwoliły Ci dobrze przeanalizować i zobaczyć na czym kardynały żerowały dzięki czemu sporo ich złowiłeś.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *