Był piękny słoneczny dzień. Spokojny spływ pontonu, środkiem rzeki po dwudniowej wycieczce przerwany został przez atak rapki na lewym brzegu Wisły. To znana mi zatoczka, do której często zaglądają bolenie. Charakterystyczne spojrzenie w oczy córki i wiedziałem już o czym myśli. Zwrot, odpalenie silnika i po kilku minutach zakotwiczyłem na skraju warkocza i spokojnej wody. „Mogę tato (…)?!” pytanie, które często padało podczas tego wędkarskiego tourne. Założyłem Julii niewielką imitację uklejki na koniec zestawu i udzieliłem kilku cennych wskazówek. Z duszą na ramieniu obserwowałem jej poczynania i spoglądałem na latające groty kotwiczek, raz przy jednej, raz przy drugiej burcie pontonu. Mój stres, jej determinacja, nie poszły jednak na marne. Szybkie przeciągnięcie woblera wzdłuż warkocza i pierwsza w życiu rapka znalazła się po drugiej stronie zestawu.
„No poddaj się i tak cię wypuszczę, tato ona nie chce się poddać i ciągle walczy, co ja mam robić?”. Potok wypowiedzianych słów Julii budzi mą dumę i zadowolenie. Hol żadnej ryby nie dał mi tyle frajdy i satysfakcji, co obserwowanie mojej córki w akcji niczym z hollywoodzkiego filmu. Kilka kolejnych minut i boleń znalazł się w pontonie. Radość dziecka była nieoceniona, a jej widok bezcenny. Ten obraz na zawsze pozostanie w mej pamięci, jako jeden z najpiękniejszych momentów mojego życia i będzie mi towarzyszył do końca moich dni.
Julia z pierwszą w życiu rapką
Bycie ojcem nie jest wcale łatwą sprawą. Praca, nawał codziennych obowiązków służbowych, domowych, powoduje, iż nie jest możliwe poświęcenie wystarczającego czasu swoim dzieciom. Dlatego też, nasze przygody nad wodą są w pewnym sensie rekompensatą straconego, ulotnego czasu.
Julia jest moją najstarszą córką. Bardzo często towarzyszy mi nad wodą. Zna zasady bezpieczeństwa, wie jak poruszać się zarówno brzegiem rzeki, jak i podczas pontonowego pływania po wodzie. Często robi „za sternika”. Przebywanie z dzieckiem nad wodą powoduje, iż nie tylko zacieśniamy więzy przyjaźni, ale również uczymy je szacunku do otaczającego świata i przyrody. To jest piękne, gdyż przy tym sami uczymy się cierpliwości. Kolejne chwile budzące dreszczyk emocji to czas spędzony z dziećmi nad wodą pod namiotami. W wyobraźni dziecka powstają wtedy obrazy niczym z horrorów, gdzie cienie przeobrażają się w potwory z bajek. Wtedy ważna jest współpraca i podział naszych obowiązków. Nie jest to łatwa sprawa. Każdy wyjazd na ryby dzieciom kojarzy się bardziej z przyjemnościami, niż obowiązkami. Przygotowanie miejsca na nocleg, nie jest wcale takie łatwe, kiedy pod swoją opieką mamy kilku, czy kilkunastoletnie dziecko. Najważniejsze wtedy jest przede wszystkim bezpieczeństwo. Podczas samotnych wypadów, dorosłemu wędkarzowi wystarczy kawałek brzegu, by rozładować się za sprzętem. Będąc nad wodą z dzieckiem ważna jest przestrzeń, tak by czuło się swobodnie i bezpiecznie. Namiot musi być oddalony od brzegu, najlepiej odwrócony do rzeki tyłem. Ognisko również powinno wyznaczać linię odcięcia od wody. Jeszcze miejsce na opał i po takim przygotowaniu terenu można czynić przygotowania do kolacji i nocnych pogawędek przy ogniu. Dla dziecka, nocki to niezapomniane chwile. Świat, w którym czuło się bezpiecznie jest teraz niewidoczny. W oddali słychać nieznane dotąd odgłosy, a cienie przyjmują nieznane kształty. To są kolejne lekcje dzięki, którym każdy rodzic może stać się bohaterem. Jednakże przed tym należy bezzwłocznie odpowiedzieć na wiele nurtujących pytań typu: czy są tu wilki? A dziki? Czy są tu groźne węże? A pająki? A, czy bobry są niebezpieczne? A, czy mogą wciągnąć człowieka do wody? I wiele, wiele innych… . Dopóki pali się ognisko poczucie bezpieczeństwa jest stabilne. Ciepło bijącego ognia rozgrzewa nie tylko zmarznięte ręce i nosy, ale umacnia głębokie więzi emocjonalne z rodzicami i rodzeństwem.
Julia pomimo młodego wieku w miarę dobrze opanowała sztukę połowu na spinning, casta, spławikówkę, czy też typowego „bata”. Lenka jest na etapie połowów na bata.
Pod bacznym okiem starszej siostry
Nie ma jednak oporów jeśli chodzi o podanie siostrze robaczka. A, jak czerwony robaczek to oczywiście okonie. O tak! Lenka ma już swoje pierwsze duże sukcesy i jak większość młodych adeptów sztuki wędkarstwa pierwszą złowioną rybką był właśnie okoń.
Pierwsza życiówka
Radość Leny była ogromna! Po wypuszczeniu ryby do końca połowów w kilkuminutowych odstępach słyszałem ciągle to samo pytanie : „tata, a kiedy znowu złapie się ryba?”. Atmosfera takich wyjazdów była niesamowita i bezcenna zarazem. Radość Leny udzieliła się wszystkim i ówczesnego dnia panowała, aż do samego powrotu do domu. Opowieściom przez kolejny tydzień, nie było końca…
Obowiązkowym punktem każdych takich przygód było ognisko, które znajdowało się w kluczowym i kulminacyjnym punkcie naszej przygody. Nie musiało być duże, ważne natomiast było to, iż miało swój specyficzny klimat… Żar ognia, iskrzące się płomyki, popiół unoszący się nad naszymi głowami … to wszystko sprawiało, iż każda taka chwila była magiczna i wyjątkowa, nie tylko dla mnie ale przede wszystkim dla najmłodszych adeptów sztuki prawdziwego życia-moich córek.
Czas na przekąskę
Wyjazdy nad wodę z dziećmi są dla mnie ważnym i istotnym elementem ich wychowania. Pomimo tego, iż nie ma możliwości łączenia wędkowania z pilnowaniem ich, to i tak zawsze jest ciekawie i zaskakująco.
Moją najmłodszą córką jest Sophie, która musi jeszcze poczekać, by dołączyć do rodzinnego „teamu” zapaleńców wędkowania, jednakże już powoli przejawia zdolności tajemnej sztuki bratania się ze stworzeniami tego pokroju.
Sophie i jej ulubione zajęcie
Reasumując, myślę , iż czas spędzony z dziećmi jest najpiękniejszym doświadczeniem życia. Patrząc jak uczą się każdego dnia poznawać świat i prawa nim rządzące, jestem pełen optymizmu co do przyszłości. Ludzie często zapominają o tym, że teraźniejszość jest szybką chwilą, która przemija. Tylko kształtując swoje człowieczeństwo poprzez wychowanie dzieci jesteśmy w stanie sprostać zmaterializowanemu światu. Dzieci w swej naturze są szczere, otwarte, pomysłowe i twórcze. To dzięki tym cechom stają się odważne i uparte w swych dążeniach do wyznaczonego sobie celu. Nie ma większego znaczenia, czy jest to zbudowanie zamku z klocków czy złowienie rybki z tatusiem nad wodą. Dlatego też, dorośli powinni uczyć się od swoich własnych szkrabów, tego co w życiu jest najważniejsze – szczerej, prostej i bezpośredniej formy odczuwania rzeczywistości taką jaka jest. Kocham swoje córki i swoją rodzinę, gdyż dzięki nim odkryłem na nowo, to co jest w życiu ważne i zupełnie nieistotne.