Jesień nad Słupią, www. helio.net.pl
Od zarania dziejów, człowiek próbował spełnić jedno ze swych największych marzeń. Była to chęć wzbicia się w powietrze. Ponad chmury i spojrzenia na świat oczami ptaka, uchwycenia tego co w nim najpiękniejsze. Nie było to łatwe, gdyż Bóg, budując świat nie dał człowiekowi skrzydeł i umieścił go na ziemi. Człowiekowi jednak, dzięki determinacji , sile i dążeniu do celu, udało się spełnić odwieczne marzenie o lataniu.
Będąc dzieckiem, marzyłem o lataniu, które było dla mnie wielką tajemnicą. Marzenie które udało mi się zrealizować w wieku kilkunastu lat. Wówczas to zrozumiałem, iż jest to mój świat.
Na trasie Al Kut, Irak – Ali Al Salem, Kuwejt , fot. Dariusz Warchocki
Możliwość latania była dla mnie wielką przyjemnością. Zdolność obserwacji świata z lotu ptaka była niezapomnianym przeżyciem, którego nie da się opisać w prosty sposób. Świat widziany z „góry” wygląda inaczej … przepięknie. Bez hałasu i zgiełku. Błoga cisza, przestrzeń i cudowne widoki.
Narew-i-Bug, fot. Jacek Maria Jeliński, www.zlotuptaka.eu
Co więc wspólnego mają ze sobą te dwie czynności: latanie i wędkarstwo.
Na początku mojej lotniczej przygody, która rozpoczęła się wiele lat temu, wędkarstwo odegrało bardzo duży wpływ na moje przyszłe lotnicze szkolenie.
Latanie to przestrzeń. To nie jest świat ograniczony ścianami domów, budynków czy też zatłoczonych ulic. Jak więc miałem nauczyć się latania, poruszania się szybowcem, czy śmigłowcem po nieskrępowanym niczym bezkresnym niebie. Nie mogłem tego osiągnąć, siedząc w domu. Tam się dusiłem. Musiałem jechać nad wodę, rzekę. Tam gdzie mogłem czuć tą przestrzeń i gdzie czułem się nieskrępowany, niczym nieograniczony. Jednocześnie tam gdzie czułem się jak w domu. Woda była moim drugim domem, moją pasją, moim drugim marzeniem. To nad nią zbierałem myśli, uwalniałem swój umysł, regenerowałem siły i zbierałem się do dalszej walki. Nad wodą, w ciszy i spokoju analizowałem swoje loty i popełnione błędy pilotażowe. Tam też rozmyślałem o kolejnych lotach, czynnościach w kabinie, nawigacji czy też technice pilotowania.
Wisła jesienią. Nie ma piękniejszego miejsca by pozbierać myśli, fot. Dariusz Warchocki
Od początku do zakończenia mojego szkolenia lotniczego ten „proces” miał swój rytm. Loty, czy to w dzień, czy w nocy, chmurach czy w NVG zawsze kończyły się dla mnie nad wodą. Wyjątek stanowiły loty w górach i Iraku . Tam korzystałem z przepięknych widoków gór czy pustyni. Ważne dla mnie było, bym mógł w ciszy poukładać sobie pewne elementy. Z czasem stało się to bardziej nawykiem niż koniecznością. Nawet jeśli wykonywanie zadań w powietrzu i pilotowanie śmigłowca nie sprawiało mi trudności, to nad wodę jechałem by nadal cieszyć się chwilą szczęścia jakie dawało mi latanie.
Wschód słońca, Irak. Tam gdzie brakowało „wody”, rzekę zastępował palmowy gaj, fot. Dariusz Warchocki
Czasem po nocnych lotach, które kończyły się o 3 nad ranem , prosto z lotniska jechałem nad wodę. Tam witał mnie wschód słońca – ten widziany z ziemi i myślałem o lataniu. O tym, że czasami mogę oglądać wschód słońca z powietrza, zanim słońce wzejdzie nad horyzont. To niesamowite uczucie.
Wschód słońca po lotach nocnych , fot. Dariusz Warchocki
Woda i przyroda zawsze były obecne podczas mojej przygody z lataniem. Błogi spokój najlepiej czuć podczas nocnych lotów, lub samotnych nocnych pobytów nad wodą. Z dala od świateł wielkich miast, w ciszy i ciemności. Wówczas, kiedy otaczają nas gwiazdy a szum wody przypomina świst powietrza podczas lotu.
Księżyc, kompan większości lotów nocnych i wypraw wędkarskich, fot. Dariusz Warchocki
Z czasem, kiedy zdobyłem niezbędne doświadczenie lotnicze, latanie stworzyło mi warunki do lepszego poznania otaczającego mnie świata i okolic. Dzięki wykonywanym zadaniom w powietrzu, mogłem obserwować rzeki czy jeziora, charakterystykę brzegów, bieg koryta rzek czy chociażby zmiany w nim zachodzące.
Biebrza z lotu ptaka, www. la-ventura.pl
Usytuowanie wysp, rynny, dołki, łachy i przykosy, były przeze mnie systematycznie obserwowane. Opadająca woda po wiosennych, czy też letnich przyborach zawsze powodowała zmiany w środowisku wodnym. Czasem były to przeniesione przykosy, a czasem naniesienia nowych przeszkód w postaci konarów drzew na wypłycenia. To dzięki takim obserwacjom mogłem zlokalizować interesujący mnie fragment rzeki, czy też jeziora z ciekawą zatoczką. Ponadto niektóre odcinki rzeki , które wyglądały interesująco z ziemi, z powietrza odkrywały swe tajemnice ukazując często jałowe piaszczyste wypłycenie, budującą się przykosę lub też łachę.
Tarnobrzeg, Wisła – niski stan rzeki, fot. G.Biernat, www.ParaFoto.pl
Czasem sytuacja wyglądała wręcz odwrotnie, mianowicie miejsca, które omijałem szerokim łukiem , po przejściu „ wysokiej wody” stawały się rybnymi miejscówkami. Powodem tego były oberwane burty, zwaliska, rozmyte główki, które nie rzucały mi się w oczy podczas brzegowego wędkowania. To zmiana perspektywy i spojrzenia na świat z lotu ptaka, pomogło mi dostrzec i zobaczyć to czego nie mogłem dostrzec z ziemi.
Biebrza, Goniądz – lot balonem , pokazy, www.ciekawepodlasie.pl
Mogę zatem śmiało napisać, iż dzięki wędkarstwu nauczyłem się lepiej latać, a dzięki lataniu stałem się lepszym wędkarzem.
Drwęca z lotu ptaka, fot. Miron Bogacki , www.fotostacja.pl
Czasem rzeczywistość nas przytłacza, nie jest zbyt kolorowa. W przeciwieństwie do tego co jest tam na górze. Tam jest zupełnie inny świat – świat wolności. Samo niebo już sprawia, że nie widzi się granic. Również perspektywa wędkowania dzięki mojemu lataniu uległa diametralnej zmianie. Kiedy unosiłem się w górze i spoglądałem na Wisłę, na swoje miejscówki, to im wyżej się wznosiłem, tym mniejszym skrawkiem rzeki wydawały się miejsca odwiedzane przeze mnie. Tak jak w lataniu, szybko zachciało mi się wyżej – w górę rzeki, i dalej , poza ustalone horyzonty. Zapewne , w tym roku, podobnie jak i w poprzednich latach, poniesie mnie , dalej i dalej za kolejny zakręt. Czekam więc z niecierpliwością na nadejście lata, by znów rozpocząć sezon i móc spojrzeć na Wisłę , z lotu ptaka.
Uuu niezły wpis. Czytałem dwa razy ! 🙂
Dzięki koledzy 😉 Może z czasem uda mi się lepiej opisać doznania które mi towarzyszyły przez ostatnie 25lat. 😉 Troszkę wspomnień się nazbierało, więc zapewne w tym temacie coś się jeszcze pojawi. 🙂
Danielu, większość twoich tekstów czytam po kilka razy. ;)Dzięki nim wracam wspomnieniami do miejsc, które widywałem podczas lotniczej służby. Dla mnie piękno egzotycznych krajów, innych kultur to nie miasta i hotele , ale właśnie dzikie wędrówki, zwykli ludzie, przyroda i surowy klimat. To co właśnie odnajduję w twoich relacjach z wypraw. 😉
Dobre. Bardzo dobre !
Rewelacja!