Piękne czasy. Kiedy rano, przed zajęciami na uczelni, mogłem zmienić trasę podróży i zamiast na przystanek tramwajowy, trafiałem najpierw nad rzekę. Godzina często wystarczała, by cieszyć się holem bolenia, czasem dwóch, albo jakiś kleni. A jak nie, to poranny kontakt z wodą, ładował akumulatory. Potem przmierzanie miasta, zajęcia, a po południu… najczęściej powtórka i kolejneRead More