Mroźny festiwal boleniowy.

W przeciwieństwie do słabej wiosny, jesień okazałą się być naprawdę dobra. Nieśmiałe opady spowodowały, że mimo wszystko poziom wody nieco się podniósł, a wraz z nim także i apetyty boleni. Niestety, wraz z wyższym poziomem rzeki, wróciła możliwość żeglugi barek, a więc istniało poważne ryzyko, że poziom wody będzie zmieniał się wręcz z minuty naRead More

Wolny weekend! Cz II- Spinningowa niedziela.

Po sobotnich wojażach, jak wspomniałem, najpierw zasiadłem do komputera. Uruchamiam mapę. Przypominam sobie trasę dojazdu do rzeki. Normalnie nad Odrę dostaję się na „autopilocie”, ale tym razem, z racji odwiedzin rodzinki, miałem eksplorować zupełnie nowy odcinek. Budzik daje o sobie znać kilka minut po 4. Wokół panują egipskie ciemności, a z zewnątrz do moich uszuRead More

Niepodległościowy hat-trick.

Stęskniłem się za swoją ukochaną rzeką. Prawie miesiąc rozłąki w trakcie trwania sezonu, to niedopuszczalna i bardzo bolesna sprawa. Nic jednak nie mogłem poradzić. Wir obowiązków domowo-służbowych zakręcił mną tak, że ryby mogłem pooglądać co najwyżej w internecie. A wieści o łowionych bolkach napływały do mnie z każdej strony i kuły, jak drzazga pod paznokciem.Read More

Pasiasty karp na paprocha.

Duży okoń. Obiekt westchnień chyba każdego wędkarza.  Tak, jak nierzadko hurtowo przerzucamy „dłoniaki”, tak spotkanie z okazałym pasiakiem, to z reguły wydarzenie wielkiej wagi i powód do dumy i ogromnej radości. Jak na złość, okonie rosną bardzo powoli i niestety, ale w naszym kraju szybciej skończą w rozgrzanej fryturze, niż osiągną okazowe rozmiary. Dlatego zagraniczneRead More

Boleniowy wrzesień.

Początek jesieni nie przyniósł opadów. A na pewno nie na tyle, by tragiczny wręcz poziom wód, uległ jakiejkolwiek poprawie. Ryby jednak żerowały całkiem nieźle i każdy dzień spędzony nad wodą przynosił kontakty. Pomimo znikomej wręcz aktywności boleni na powierzchni wody, ku mej uciesze, nadal reagowały na topwatery. Każdy, kto choć raz spróbował łowić jakikolwiek gatunekRead More

Suszy ciąg dalszy i kolejny punkcik w challenge’u!

Pogoda jest nieubłagana. Po okresie pustynnego skwaru kilka deszczowych dni przywitałem z uśmiechem na twarzy. Spalona słońcem ziemia była tak spragniona wody, że rzekom już nic nie zostało. Poziom wody pozostał praktycznie niezmienny, może nieznacznie wzrósł. Co z tego, skoro było to chwilowe i od wczoraj woda spadła o ponad 40cm. Cóż robić. Trzeba walczyć.Read More

Lipieniowy klin.

Krakowskie sumy mnie zniszczyły. Wdeptały w ziemię. Po czym wykopały, zmaltretowały, a następnie powtórnie zakopały, cobym za szybko się nie otrząsnął po próbie spotkania z nimi. Wróciłem do domu. Na tarczy i w kawałkach. Mimo przykrej „czkawki” jaką odbijało mi się kilka ostatnich dni łowienia, tęskniłem za rybami. Plan był taki, żeby iść za ciosem iRead More