Najedzony głodnego nie zrozumie. Chyba, że sam niedawno pościł, to może jeszcze. Ale cóż „obżartuch” ma powiedzieć wygłodniałemu? Mniej więcej dlatego nie rozmawiam ostatnio z kolegami o wędkarskich wynikach. Szczególnie tych, co łowią sumy. Po co kopać leżącego? Biorąc pod uwagę fakt, iż tym sprowadzonym do życiowego parteru jestem ja, byłby to skrajny masochizm. Niefizyczny, ale jednak. W takiej sytuacji pomaga(a może nie?) odpalenie folderu „zdjęcia” niestety z datami mocno wstecznymi i przeglądanie ujęć i filmików z poprzednich wypadów. Śmiejcie się! Śmiejcie się ze wzdychającego do monitora i śliniącego się do tych zlepków pikseli układających się w odrzańskie krajobrazy i ich rosłych przedstawicieli…
Przeplatający się warkocz obowiązków domowych i pracy zacisnął mi się ostatnio tak mocno, że ciężko w niego wcisnąć choć szpilkę z dopiskiem „kilka rzutów”. Boli. Niczym zardzewiały grot kotwicy pod paznokciem. Najgorsze jest, że na dziejowym horyzoncie nie widać póki co kolorowych wędkarsko perspektyw. Jak nie konieczna i nie cierpiąca zwłoki kolejna pierdoła w remontowanej chałupie, to przedłużające się zawodowe maratony, wydające się nie mieć końca. Maratony to ja sobie mogę nad rzeką urządzać. W pracy tylko sprinty! Uff. Uniosłem się, niczym kleń do dryfującego smużaka, ale już mi lepiej.
Nie byłbym sobą, gdyby w mojej głowie nie kiełkował jakiś niecny plan. Ostatecznym argumentem okazały się być…buty. Styrane, rozczłapane laczki, których używam do brodzenia. Kto to widział, żeby czas między jednym, a drugim wypadem nad wodę był tak długi, żeby leżakując na parapecie, grzane promieniami słońca, zdążyły wyschnąć? Niedopuszczalne. Koniecznie coś z tym trzeba zrobić…Wdech, wydech….Ogarnij się! …Dobra…Raz kozie śmierć:
„Kochanie! Wiem, że jutro mieliśmy jechać na zakupy, ale….”
😉
P.S.
Wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze i pocieszające jednocześnie? Świadomość, że Wy też tak macie 😉
Ja nie mam 😛
Wiedziałem, że któryś się wychyli… Ot, wyjątek potwierdzający regułę 😀
Jaki był ciąg dalszy? Przedzierałeś sie przez chaszcze nad Odrą czy przez tłumy w Tesco?:)
Śledź Bloga, a się dowiesz 😀