Wiedziałem, że będzie dużo ludzi. Ale aż tylu? Jest już 3 czerwca, a na otwarciu ponoć było jeszcze gorzej. Na slipie tłok. Szybko pompujemy gumiaka, pakujemy graty i odbijamy. Na zegarkach czwarta i trzydzieści minut. Na wodzie o powierzchni niespełna 300 ha jest już dobre 30-40 łodzi. Na każdej 2-3 osoby. W godzinach szczytu jest wg różnych źródeł nawet 70 jednostek. W okolicach twardego blatu ciasno. No, to sobie połowimy. Długi weekend w połączeniu z otwarciem zbiornika i końcem okresu ochronnego sandaczowego (mięsko!) zrobiły swoje. Kumulacja. Ryby apatyczne. Nawet nie ma zbytnio warunków, by nieco popływać i rozeznać się w ukształtowaniu dna. Uciekamy od tłumu i próbujemy trola. Kolega zalicza jakieś 2 niewielkie rybki(sandaczyka i okonia), które na dodatek spadają przy samej burcie. Trudno. Wreszcie nieco większy opór ze strony przeciwnika. Okoń z 4 na przedzie. Koledze wraca uśmiech i chęć do walki. Ja kończę dzień jednym pstrykiem. Eldorado, kurna… 😉 Kończymy szybciej, gnamy do domu, akumulatory do prądu, a my w kimę, bo w nocy podbudka. Kolejny dzień na wodzie i znowu gąszcz łódek, plecionek i przynęt. Po miernym początku znowu próbujemy trola i udaje mi się dopaść sandaczyka. Taki koło 55 cm, ale chociaż tyle. Namierzamy ciekawe miejsce, więc stawiamy kotwicę. Kolega ma lekko uzbrojoną gumę, więc ja zakładam koguta. Często tak robimy. Różne przynęty i techniki, szybsze rozpoznanie dna i aktywności ryb. Kolejny rzut. Pierwszy opad i w okolicy dna lekki trącenie 15 g, zielonkawo-seledynowego kuraka. Automatyczne cięcie aż za ucho i…kolejny maluch, może nawet dzieciak tego pierwszego. Ale z ręki, a jakoś te mnie bardzej cieszą (choć, czy ja wiem, czy słusznie? 😉 ), niż wytrolowane.
W środku dnia lampa, że można się rozpuścić. Większość ucieka na przerwę, ale my zwiedzamy zbiornik. W przybrzeżnym zielsku namierzamy wzdręgi, które po sięgnięciu po zestaw UL okazują się małymi jaziami. Taki sobie przerywnik. Do wieczora zaliczamy jeszcze jakieś pstryki, ale bez dalszych konsekwencji w postaci holi. Już mieliśmy kończyć, ale wiadomo, ile jest tych ostatnich rzutów 😉 W jednym z nich kolega trafia spasionego kaczodziobego, takiego około 65 cm. Czas kończyć. Będzie ciąg dalszy? Raczej tak, bo zegar tyka, a ryb ubywa…
Naprade nic nie mozna zrobic z tym zabieraniem ryb? Moze warto napisac do PZW? Zebrac podpisy czy cos? Szkoda wody niszczyc a skoro wprowadzili na kaczawie no kill to moze pod naiskiem wedkarzy tez wprowadza tutaj?????