Całkiem niedawno pisałem o ciemnych chmurach, jakie zawisły nad zbiornikiem Pilchowickim i Bobrze poniżej tejże tamy. Remonty zapory, jakie tam zaplanowano, wiązały się z ryzykiem i zagrożeniem drastycznego obniżenia poziomu wody na zbiorniku, co mogło mieć poważne konsekwencje dla ryb zamieszkujących rzekę poniżej tamy. Już się wydawało, że po raz kolejny strach ma tylko wielkie oczy i jakoś to będzie. Długotrwała susza i niżówki nie oszczędzały naszych rzek, nie oszczędziły i Bobru. Woda, która spływała upustami gwarantowała przepływ rzeki. Niestety, poziom wody został obniżony poniżej poziomu upustów, z których normalnie korzystano, a które umiejscowione są wysoko nad dnem zbiornika. Kilkanaście dni temu woda popłynęła dolnymi upustami i się zaczęło. Woda poruszyła denne osady. Pełne siarkowodoru, jak i chemikaliów, którymi przez lata zatruwany był zbiornik. Wszystko to popłynęło rzeką, zostawiając za sobą smród, szlam i niestety martwe ryby. Aby znaleźć odpowiedź na pytanie, jak wielki wpływ na mieszkańców rzeki będzie miało to wydarzenie, pewnie trzeba będzie poczekać. Jednak widok, jak rozciąga się w tej malowniczej do tej pory okolicy, nie napawa optymizmem. Że już nie wspomnę o właścicielach agroturystyk, kwater, czy wszystkich tych, którzy postawili na szeroko pojętą turystykę. Co teraz mają zrobić, skoro ich główny żywiciel przypomina płynący ściek? A było tak pięknie.
*grafiki użyte w tym wpisie pochodzą z zasobów internetu i nie są mojego autorstwa.
Może jakiś pozew zbiorowy?
Z molochem pewno ciężko coś ugrać, skoro na dzień dobry stwierdzili, że nic się takiego nie stało…Zasłaniają się tym, że musieli puścić wodę, by zapewnić bieg rzeki..