Bardzo lubię łowić na koguty. Często to właśnie od nich zaczynam jigowanie. Łowienie jest szybkie i precyzyjne. Z racji tego, że do kogutowania z reguły stosujemy większe obciążenia, niż do gum (aby mocniej puknąć o dno), szybko obławiam nowe miejsce, poznaję jego strukturę, twardość i ewentualne zmiany głębokości. I co najważniejsze, bardzo lubią je ryby, więc często już pierwsze rzuty dają nam odpowiedź, czy w wytypowanym miejscu są jakieś aktywne ryby. A koguty, to nie tylko sandacze. Uwielbiają je też okonie i szczupaki. Kogutów na wędkarskim rynku nie brakuje, ale nie każdy jest tak samo dobry. A wydawać by się mogło, że to „tylko” ołowiana główka, kotwica i kilka piórek…
Szykując się do jesiennego wyjazdu po (jak zawsze 😉 ) wielkie ryby, postanawiamy z kolegami uzupełnić stan naszych „kurników”. Szybki telefon do Tomka, „Wiecznego” Wieczorka i ustalamy szczegóły. Większość naszego zapotrzebowania stanowią ciemne i zupełnie czarne koguty o różnej gramaturze. Tak, jak w pudełku z gumami z reguły można zaobserwować kolorowy zawrót głowy, tak w kogutach preferuję oliwki, brązy, fiolety i przede wszystkim- czerń. Wyprawa zbliżała się wielkimi krokami i temat zupełnie wyleciał mi z głowy. Szczęśliwie, dzień przed wyjazdem, Tomek odbiera paczkę z kogutami. Nad wodą je oglądamy. Cudeńka! Piórka bardzo miękkie, równe, kotwice ostre, ba! nawet ołowiane główki zostały pokryte farbą pod kolor użytych piór! Jak pokazały późniejsze testy, nawet mocne stukanie po kamienistym dnie, nie naruszyło kolorowej powłoki. Pełni optymizmu, czym prędzej zabraliśmy się za wodowanie, czyli po prostu łowienie, w oczekiwaniu na pierwsze brania.
Już na pierwszej miejscówce Tomek holuje rybę. To ładny szczupak (miniatura). Nie wiem, co te szczupaki widzą w czarnych kogutach, ale patrząc na efekty, trudno mieć pretensję, o taką uniwersalność użytych przynęt. Kolejna miejscówka. Zupełnie nowa i dość głęboka. Sięgam po czarnego koguta na 25g główce. Tuż przy burcie robi się naprawdę twardo. Po chyba ostatnim podbiciu, praktycznie w pionie, mam mocny strzał. Silne zacięcie, kilka „pompek” i na powierzchni przewala się piękny garbus. Mierzymy. 47cm!
Jak się później okazało, to mój największy pasiak tego wyjazdu. Śliczna, zdrowa ryba. Przerzucamy kolejne sztuki, aż wreszcie kątem oka widzę, że wędka Tomka wygina się dużo bardziej, niż podczas poprzednich holi. Zwijam zestaw i włączam kamerę, żeby uwiecznić, jak przewidujemy, ładną rybę. Ryba muruje i mocno trzęsie łbem. Czyżby duży „mętnooki”? Przy burcie wynurza się…szczupak! I to ładny. Pięknie wybarwiona ryba ląduje w obszernym, gumowanym podbieraku. Przybijamy piątki i robimy szybką sesję zdjęciową.
Czas na pomiar. Miarka wskazuje…99cm! Z jednej strony ogromna radość, bo to nowa życiówka Tomka, z drugiej strony, tak niewiele zabrakło do upragnionego metra… Następnym razem, Tomku! 🙂
Wspomniany wyjazd dał jeszcze niejedną ładną rybę, ale o nich opowiem w kolejnych tekstach 😉
P.S.
Korzystając z okazji, chciałbym złożyć najlepsze życzenia urodzinowe twórcy wspomnianych w tym tekście przynęt. „Wieczny”! Wszystkiego najlepszego! Dużo zdrowia, sił, energii i samych wielkich ryb! Nie trać swojego życiowego optymizmu, humoru i pozytywnego nastawienia! Powodzenia w tworzeniu nowych i doskonalenia sprawdzonych już much, kogutów i innych wabików 🙂 Niech spełnią się Twoje największe wędkarskie (i nie tylko) marzenia! 100 lat, Tomku! 🙂
🙂 Fajna wyprawa 🙂
Wrzuć jeszcze filmik i będzie git.
Dzięki! 🙂
Z filmikami jest ten problem, że w przeciwieństwie do zdjęć, trudno o przypilnowanie kadru przez cały czas nagrania i z reguły „za dużo” na nich widać 😉
Super napisane. aomil może wydasz kiedyś książkę z opwiadaniami
Dzięki za miłe słowa! 🙂
Książka z opowiadaniami? 😉 Wszystko fajnie, tylko kto by to wydał i kto później by to czytał? 😉