Frajda za 2,50.

Drogie to nasze hobby. Sprzęt kosztuje nierzadko jakieś kosmiczne pieniądze, ubrania, przynęty, wszystko też kosztuje i to niemało. Że o cenach paliw nie wspomnę, a jak ktoś nie ma ulubionego łowiska oddalonego od domu o rzut boleniówką, to wydatki na „zupę” też stanowią niemały procent domowego budżetu. Pomijając już nawet kwestię corocznej daniny na partyjne imprezy, konferencje i biurokrację…..yyyyy. Tzn. składkę członkowską w całości przeznaczaną na ochronę naszych pięknych wód, renaturyzację zniszczonych rzek i budowanie naturalnych tarlisk 😉  Tak, czy inaczej, kosztów mamy sporo.

Zajawka dla zamożnych. A jak odpukać coś się popsuje, albo damy się skusić na spróbowanie nowej metody i nam się spodoba…Umarł w butach przy kasie i kombinacje alpejskie, jak wmówić żonie, że ta nowa tuba w szafie, to staaaaary kij, który kiedyś pożyczyliśmy koledze i właśnie nam go oddał.

Myślicie, że skąd to znam? 😉 Remonty, zakupy, wydatki…Kto ich nie ma? Na szczęście nie zawsze trzeba wydać połowę wypłaty na samą tylko plecionkę, żeby odnieść wędkarski sukces. Na szczęście powiedzenie „kupa sprzętu, brak talentu” jeszcze nie straciło na ważności i wyniki wędkarskie nie rosną proporcjonalnie z poniesionymi na nie wydatkami. I całe szczęście, bo moje pudełko z muszkami zaczyna świecić pustkami, a akurat uzupełnianie stanów magazynowych nie było planowane. Ale co zrobić, jak trzeba? Kupić w mojej wiosce porządne muchy to mission impossible. Ba! W ogóle kupić jakiekolwiek muszki to niemała sztuka. Dziwne, bo rzek pstrągowych wokół całkiem sporo. A jakoś do imadła mnie nie ciągnie. Wpadam do sklepu. Panie! Zwykłe suchary. Byle ładnie pływały i nie rozsypały się po 2-3 rybach, bo rybki wybredne nie są, a brania częste. Szerokość asortymentu powala na kolana. Całe 5 sztuk! Wybieram JEDEN muchopodobny twór na haku grubości gwoździa. Dobrze, że był choć trochę ostry. Domyślam się, iż miała to być imitacja chruścika, a sterczące włoski, to najprawdopodobniej sarnia sierść. Koszt tego „killera” to całe 2,50 zł ! I wygląda, jakby zrobiło go dziecko na zajęciach z plastyki.  Załamka, ale jak się nie ma, co się lubi… Nad wodą zaginam zadzior, wiążę cudaka do końcówki przyponu i wchodzę do mojego strumyka. Kilka wymachów i kontroluję przynętę. O dziwo, jeszcze się nie rozleciała. Kładę ją na wodzie- widzę ją z kilometra 😉 Mam tylko nadzieję, że ryby uznają ją za coś jadalnego. Pierwsze oczko w zasięgu rzutu jakby zachęca do testu. Wysnuwam trochę sznura, rozpędzam zestaw i staram się położyć w okolicy zauważonego wyjścia ryby. Nawet się udało. Ledwo zacząłem wybierać luźną linkę, jak zauważam zbiórkę ryby. Mucha zniknęła! Lekkie zacięcie i rozpoczyna się hol. Hol, to może dużo powiedziane. Rybka ma z 25 cm, więc na sprzęcie 4-5 AFTMA wrażenia zrobić nie może.  Suszę muszkę, bo chłonie wodę jak gąbka i okazuje się być to jej największą wadą. Ale poza tym, ryby ją lubią! Albo są tak wygłodniałe, że wszystko im obojętnie, albo ta mucha jest taka genialna. Staję w miejscu, gdzie zawsze stoi ryba. Kładę plecak na pobliskim kamieniu i szykuję aparat na wypadek, gdyby miał okazać się przydatny. Pierwsze przepuszczenie i jest wyjście ryby. Nie trafia. Powtórka już bez pudła! Szybkie foto, bardziej jako ciekawostka, niż uwiecznianie zdobyczy. Prawda, że ciekawa ta….IMITACJA? 😉

muchol

 

Na niezbyt długim wypadzie przerzucam spokojnie z 20-30 pstrążków, notuję sporo brań i kilka spadów, wszystko na nową muszkę. Cały wypad bawię się świetnie, choć okazów nie ma. Ale akurat tego się spodziewałem. 2 największe egzemplarze mają może po 30-33 cm. Taki urok tego ciurka. Dzwoniący telefon przypomina o szarej codzienności. Czas wracać do domu. Jeszcze jedno miejsce. Jeszcze jeden precyzyjny rzut. Jeszcze jeden spływ przynęty i to cudowne oczko! Próbuję wysuszyć muszkę szybkimi wymachami i nagle słyszę dziwny świst przyponu. No tak. Mogę sobie pogratulować. Cały dzień łowienia i ani razu nie przewiązać przynęty? Nad Odrą to nie do pomyślenia, bo odstrzelone boleniówki lecą po horyzont. Szkolny błąd, ale nie rozpaczam, bo równie dobrze mogłem ten dzień spędzić na pracy, pracach domowych, czy innych „rozrywkach”. Tyle frajdy za 2,50. Odpoczynek i naładowanie mentalnych akumulatorów? Bezcenne!

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

10 thoughts on “Frajda za 2,50.

    1. A cholera go wie. Ale szałem technologicznym to on na pewno nie był 😉 Najgorsze, że już takiej nie zdobędę. No, bo kto dałby się namówić na ukręcenie czegoś takiego? 😉

      1. Ja mogę spróbować ukręcić 🙂 A masz jakieś inne foto tego cudaka ?? Można by zrobić dwie wersje mniej absorbującą wodę i takiego chłonnego brzydala jak ten ze zdjęcia 🙂

        1. Dzięki za oferty 😉
          Jeśli chodzi o muszki, to wydaje mi się, że wystarczyłaby niewielka konstrukcja na lekkim haku, z tułowiem najlepiej z pianki(niezatapialna), z dodatkiem jakiegoś kawałka sierści dla zachowania wyglądu. Ryby wybredne nie są i nie liczą, ile piórek ma muszka w d*pce 😉

          1. Ukręcę coś w takim razie jak wrócę z weekendowego wyjazdu i podeślę Ci foto na forum.

      2. Mogę spróbować ukręcić takiego karaczana. Masz jakieś inne foto ??
        Jeśli nie podaj chociaż przybliżoną wielkość haka. Materiały widzę na pewno sierść sarny a co za szuwaks jest użyty na korpus nie mam pojęcia ale na pewno mocno chłonie wodę 🙂

        Można zrobić wersję zbliżoną do oryginału mocno biorąca wodę i alternatywnie coś z mniej chłonnego materiału 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *