Szwedzkie wojaże cz. III- Tydzień zębatych wrażeń.

Koniec szwendania się po rzece. W końcu jesteśmy w Szwecji! A jak Szwecja, to szczupaki. Tak naprawdę wszystkie przedwyjazdowe zakupy, przygotowania, plany i marzenia były związane z dużym jeziorem, jego płytkimi zatokami, podwodnymi łąkami, no i oczywiście ich mieszkańcami. Już w pierwsze popołudnie zamiast spędzić na rozpakowywaniu gratów i regeneracji sił po kolejnej pokonanej trasie, wypływamy! Łajby duże i wygodne, silniki pozwalające szybko dostać się na łowisko. Czuję, że właśnie spełnia się jedno z moich wędkarskich marzeń. Ale w najpiękniejszych snach nie przewidziałem scenariusza, który miał się rozegrać.

Pierwsze kilka godzin popołudniowej sesji miało być rozeznaniem łowiska i rozgrzewką z mocnymi kijami z „odwrotnie” zamocowanymi przelotkami. Mateusz miał gdzieś rozgrzewkę i zaczął z wysokiego „c” i pierwsza metrowa „mamma” zagościła na pokładzie łódki. Ja notuję kilka brań, jakieś nieduże szczupaki i kontakt z czymś, co po czasie i doświadczeniach pozwala mi sądzić, że zdecydowanie należało do pokolenia „kabanów”. Gorąca głowa i brak doświadczenia spowodowały, że musiałem jeszcze troszeczkę poczekać. Za to kolega z łódki miał spotkanie oko w oko z rybą dobre 100, jeśli nie 110+, która to zaatakowała holowanego, około 55 cm szczupaczka. Niesamowita akcja, zakończona szczęśliwie dla ryby.  Rozochocony kładę się spać i wyczekuję świtu. A ranek rozpoczynam zdrowiutkim i bardzo silnym szczupakiem.

1

Już po chwili kolega przyćmił mój wynik stotrzynastocentymetrowym potworem. Niesamowita ryba. Oj, marzy mi się taka „mamuśka”, ale na razie muszę zadowolić się rolą kibica. Radości nie ma końca, przecież to sukces całego teamu 😉

3

Kolejne dni, kolejne ryby. W tej chwili wszystkie wspomnienia zlewają się we wspaniały czas wypełniony kolejnymi napłynięciami, dryfami, rybami, zdjęciami itd. itd. A wszystkie ryby kończyły w ten sam, jedynie słuszny sposób.

4

Z perspektywy czasu cieszę się, że tak potoczył się ten wypad. Poprzeczka sukcesywnie przesuwana była coraz wyżej, co pozwoliło mi stopniowo poprawiać życiowe rekordy. Każdy emocjonujący dzień okraszony był rodzynkami w postaci okazałych ryb. A adrenalina buzowała, kiedy ogromne, nawet sporo ponad metrowe ryby spokojnie odprowadzały nasze wabiki aż do burt łodzi, ale atakować nie chciały. Wreszcie doczekałem się brania inne niż wszystkie. Żadne tam targnięcie, kopnięcie, czy inne uderzenie. Po prostu STOP. Od pierwszego kontaktu ryba podkreśliła swoją pozycję i siłę.  Tuż po tym, jak wydawało mi się, że wjechałem kotwicą mojego Jacka w betonową płytę, dotarło do mnie, że wreszcie doczekałem się spotkania z legendarną „metrówką”, jednak nie spodziewałem się, że tą granicę przekroczę tak znacznie. Skupienie podczas każdej sekundy holu nie mogło już mieć miejsca po podebraniu. Fontanna adrenaliny i gigantyczna euforia. Przecież taka ryba może już się więcej nie trafić.

Krótki klaps migawki pozwala zachować wspomnienia na długi czas.

5

Jestem spełniony. Plan został wykonany w 100? 200? 300%? Ciężko to tak wyliczyć, jednak wypad mogę uznać za więcej niż udany. Zaraz, zaraz. Przecież Szwecja to nie tylko szczupaki. A okonie? Przecież to też okazja do poprawienia swojego najlepszego krajowego osiągnięcia. Celowo łowione pasiaki nie należały do okazów, ale może zbyt mało czasu im poświęciłem? Gruby pasiak chyba jednak był mi pisany, bo zamiast szczupaka z głębokiego blatu, na woblera podanego w trollingu zameldował się garbusek. No i jak tu się nie uśmiechnąć?

6

Co jednak piękne, szybko się kończy. Szkoda, ale taka proza życia. Zostają fantastyczne wspomnienia, jeszcze mocniej zacieśnione więzi przyjaźni i rodzą się kolejne plany i nowe marzenia. Obiecałem sobie, że ja tam jeszcze wrócę. Co prawda jeszcze mi się to nie udało, ale wierzę, że to zmienię. Przecież dałem słowo.

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

3 thoughts on “Szwedzkie wojaże cz. III- Tydzień zębatych wrażeń.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *