Muchowy relaks.

Sami wiecie jak to jest. Szef pogania, żona ciągle czegoś chce, dzieci płaczą…no, może na to ostatnie mam jeszcze czas. Liczony zapewne na palcach jednej ręki, ale jednak. Wszystko to sprawia, że poziom frustracji osiąga poziom, który może obniżyć tylko wędkarski wypad, lub wizyta na macie i ostry sparing- kto próbował, ten wie 😉 Jedno i drugie wchodzi w grę, jednak ja ostatnimi czasy o wiele częściej wybieram ryby. I od kilku sezonów jest to wypad z muchówką. Koledzy z sąsiednich blogów, zaprawieni w bojach ze sznurem, pewnie najpierw złapaliby się za głowę, następnie wymienili całą litanię błędów, jakie popełniam podczas mojego „łowienia” na muchę. Jestem muchowym samoukiem. Do tego początkującym. Dla mnie na razie najważniejsze jest to, że czerpię z tego niesamowitą frajdę, dodatkowo daje mi to ryby! Od najmniejszych, po te nieco większe. Niestety, rzeczki w mojej okolicy nie są zbyt obfite w lorbasy znane z innych części kraju, jednak zdecydowanie nadrabiają urodą, walecznością, no i są w zasięgu mojego sznura!  Krótki wypad nad szumiącą, jednoosobową rzeczkę, to szczypta wędkarskiej magii.

ciurek

Krystalicznie czysta woda przelewająca się ze szmerem przez kamienie ma na mnie kojący wpływ. Podobnie jak obserwacja dryfującej suchej imitacji chruścika, bądź jętki. Człowiek wpada wręcz w hipnotyczny trans. Na szczęście, ten czas nie trwa długo i już po chwili górę biorą inne emocje. Prędzej, czy później w okolicy niesionej nurtem imitacji pojawia się cień, który zmienia się w pysk, a w nim znika moja przynęta. Długo hamowałem swoje spiningowe zapędy i mocne, jerkowe zacięcie „za ucho”, zamieniłem na lekkie uniesienie kija i naprężenie sznura. Od maestrii rzutu, po wbicie bezzadziora w rybi pysk- do tego czasu wszystko toczyło się, niczym w zwolnionym tempie. Teraz akcja przyspiesza, bo szalejąca na przelewach ryba nie pozwala nawet na ułamek sekundy nieuwagi. Chwila przeciągania sznura i mam rybkę pod nogami. Podziwiam maślanożółty brzuszek, czerwień kropek i delikatne, mleczne wykończenia płetw. Zazwyczaj wystarczy zluzować żyłkę, lub lekko trącić palcem cienki haczyk. Wychodzi tak łatwo, że często ryba nawet nie zauważa faktu, że jest już wolna i dalej stoi pod moimi nogami. Lekki ruch nogą i pryska z powrotem do swojego dołka. Szybkimi wymachami suszę muszkę i idę na kolejną miejscówkę, gdzie pewnie będzie czekał na mnie kolejny nakrapiany przystojniak…

UnderWater2Blog

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

4 thoughts on “Muchowy relaks.

  1. Kamil witaj w klubie, też jestem muchowym samoukiem 🙂
    Też mam marną technikę ale jak już złapie się ten rytm rzeki i przyrody wszystko samo się układa

    Ale masz piękny klimat na tej rzece ….. woda faktycznie kryształ

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *