Selfie z boleniem…

…czyli po prostu autoportret z wyciągniętej ręki. Cały świat mówi na to „selfie”, ale oni jeszcze nie wiedzą, że prawidłowo zwie się to „słit focia z rąsi”. No cóż. Ich strata. Zwał, jak zwał. Teraz każdy ma Facebooka, Twittera, czy innego Instagrama. A tam bez selfie nie ma się co pokazywać. Nawet władcy największych mocarstw nie potrafią odmówić sobie cyknięcia fotki swoim najnowszym smartfonem. No właśnie. Bo selfie najlepiej cykać telefonem, wyposażonym oczywiście w szerokokątny obiektyw z milionem megapixeli. I od razu trzeba zamieścić je w świecie, czytaj internecie. Koniecznie z jakimś głębokim podpisem, np. „takie tam, w przymierzalni”.  Bo przecież dobry podpis, to zawsze kilka dodatkowych „lajków”. Tak jak i kompozycja, wygląd modela, pomysł ujęcia itd itd. Nie ma lekko. Łapki w górę, komentarze i udostępnienia same się nie zbiorą!

A co z nami, wędkarzami? Prezydenci mogą, a my nie? Zamiast rozkładać statyw, kombinować, ustawiać… lepiej chwycić w dłoń telefon i uwiecznić siebie z rybą!

Z racji, że ja nie jestem „każdy”, nie mam konta na żadnym takim portalu, to jakoś mnie ten rodzaj fotografii omijał. Ale w sumie mam bloga, więc czemu by nie zrobić sobie selfie? Najlepiej właśnie wędkarskiego! Spróbujmy! Co potrzebujemy?

Aparat, lub telefon.

No tak. Tu już mam pierwszy problem, bo mój telefon jest tak bardzo smart, że brak w nim aparatu. Ok. Jakiś tam jest, ale szeroki kąt, to ja mam, jak stanę w rozkroku 😉 a w ogóle jakość tego w co wyposażono mój kalkulator z funkcją dzwonienia…bez komentarza. Wezmę aparat.

Tło.

Krzaki, kamienie, płynąca woda, ewentualnie jakiś punkt charakterystyczny. Albo i nie, jeśli nie chcesz, by inni wykorzystali je w swoich fotkach 😉 . To wszystko jest ok. Meblościanki, kafle i zlew są już zdecydowanie passé. Więc albo zrób zdjęcie, póki ryba jeszcze żyła, albo sobie odpuść. Mundial się już skończył, więc kanapa i browar przed telewizorem też odpadają.

Model.

Jeśli nie chcesz, żeby Twoje zdjęcie przeszło w sieci bez echa, musisz jakoś na nim wyglądać. Sprzęt, ciuchy, kamizelka, okulary. Sam wiesz, że wszystko musi być prima sort. Nie dla ryb. Im obojętne, czy masz foliowego sztormiaka, czy super hi tech, goretexową membranę za dwie średnie krajowe. Pamiętaj tylko, że ludzie patrzą i byle łachudrze plusika nie klikną!

Ryba.

Bym zapomniał! Przyda się tytułowy boleń. Mało tego, bez niego ciężko o boleniowe selfie. O tym, jak zapewnić sobie kolegę Bolesława do zdjęcia, będzie innym razem. W skrócie tylko nadmienię, że można poszukać w markecie, zagadać z rybakami i wymienić za flaszkę, lub przy dużym szczęściu, znaleźć na brzegu. Aha, złowić też można.

Pozowanie.

Absolutnie żadnego pozowania! Selfie ma być naturalne, niby przypadkowe i od niechcenia. Lekki, niewymuszony uśmiech, ewentualnie porażenie nerwu twarzowego zwane potocznie „dziubkiem” (ten też od niechcenia) pozwolą zebrać kilka kolejnych plusików od fanek z grupy wiekowej 13-17.

No i do pracy…

Uffff. Zawziąłem się. No. Jakoś poszło!

2

Prawda, że naturalne?

No! To pozdrooofka i buziaczki! 😉

Kolej na Was!

P.S

Krwią się nie przejmujcie. Moja. Wywinąłem kujawiaka w lesie na starym bunkrze i się porysowałem.

P.S. 2

Jeśli kolega pod Twoim selfie doda komentarz „Looofffciam”, to wiedz, że coś się dzieje. I na piwo lepiej idź z kimś innym.

😉

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

2 thoughts on “Selfie z boleniem…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *