Ciemna strona Catch&Release.

Wielu wędkarzy, którzy wypuszczają swoje zdobycze, lub czynią tak ze zdecydowaną większością swoich ryb, uważa się za „lepszych”, od tych, którzy tego nie robią. Po części nie można odmówić im racji, bo zdjęcia kilkukrotnie łowionych tych samych ryb są niezbitym dowodem, że sprawnie wyholowana i dobrze potraktowana ryba, bardzo szybko powraca do żerowania w swoim naturalnym środowisku. Przystąpi także do tarła, czyli wypełni swoją najważniejszą życiową misję. A nam, wędkarzom, da kolejne pokolenie zdrowych i walecznych ryb.

Czy jestem wrogiem zabierania ryb? Nie. Po pierwsze, regulamin na to zezwala (choć polecam zdrowy rozsądek), a po drugie doskonale rozumiem chęć zaspokojenia pierwotnego instynktu łowcy wyruszającego na polowanie. Ale błagam, jeśli macie zabrać tą rybę, to wybierzcie egzemplarz średni i z zasobnego łowiska i szybko pozbawcie go życia. Bez szukania usprawiedliwienia, bo „głęboko łyknął”, bo „inny złowi i zabierze”, albo „Panie, bo zimom i tak bedom niewód ciągli”. I darujcie sobie zdjęcie na tle kafelek. Ta sama ryba o wiele lepiej będzie się prezentowała na tle łowiska, świeżo po złowieniu i z dumnym łowcą. Choćby miała później skończyć na talerzu.

Ale nie o zaletach C&R miałem pisać, ani nie zamierzam licytować się teraz, czy wypuszczanie jest super, czy to tylko moda, która szybko przeminie. Zarówno ja, jak i coraz więcej wędkarzy tego nie potrzebujemy, by z szacunkiem traktować i ułaskawiać swoje zdobycze.

Catch&Release to nie tylko wyrzucenie ryby do wody. To świadome i indywidualne podejście do aktualnie preferowanego i pożądanego gatunku. Z uwzględnieniem łowiska, spodziewanych ryb + pewien margines zapasu na niespodziewany przyłów, lub upragnionego „kabana”. Krótki, dynamiczny hol jest ogromnie emocjonujący,a rybie nie daje czasu na całkowite wyczerpanie zapasów energii. Wyciągamy płytko wpięty bezzadzior, a rybę traktujemy z największą delikatnością. Po krótkiej sesji uwalniamy zdobycz. Ta odpływa żwawo, ochlapując nas na pożegnanie. Sukces! Ale czy na pewno? Ryba znika nam z oczu i tak naprawdę nie wiemy, co się z nią dzieje. Czy już niebawem znowu będzie aktywnie żerowała? Czy może po ostatnim dynamicznym uderzeniu ogona opadnie gdzieś na dno, powoli kończąc swój żywot? Niestety, nie jesteśmy w stanie uzyskać stuprocentowej gwarancji, że nasz przeciwnik powróci do pełni sił i nawet największym pedantom w tym zakresie, z pewnością zdarzają się sytuacje, kiedy ich przeciwnik padnie po spotkaniu z wędkarzem. Czasem nie pomoże nic. Ani mocny zestaw, ani szybki hol, ani skrócenie, lub nawet brak sesji foto, ani przytrzymanie ryby pyskiem pod prąd.

Czy to oznacza, że  Catch&Release nie ma sensu ? Absolutnie nie. Pamiętajmy, że uwolniona ryba, choćby była w złym stanie, ma większe szanse na powrót do pełni sił, jeśli wróci do swojego naturalnego środowiska, niż skończy na naszym talerzu.

A teraz małe przykłady z życia wzięte…

Pewnego dnia, idąc w dół niewielkiej, górskiej rzeki, zauważyłem zdechłą rybę. Świeżą. Choć ryba nie była okazem, rozpoznałem w niej około godzinę wcześniej uwolnionego trzydziestaka. Miałem wątpliwości, co do jego szans na przeżycie, ale i wielką nadzieję, kiedy widziałem, jak dzielnie ustawił się głową pod prąd. Niestety, tym razem jeden z elementów tej układanki zawiódł i ryba nie przeżyła. Czy zasługuję więc na lincz? Mając dobre intencje i działając w dobrej wierze? Domyślacie się zapewne, do czego zmierzam. Niedawno internetowy światek wędkarski obiegła informacja o złowieniu pięknego, grubo ponad 200cm suma. „Ryba marzenie” każdego wędkarza, dla łowcy tego giganta również. Niedługo potem na łowcę posypały się gromy i spadła fala hejtów, gdyż podobnej wielkości rybę, znaleziono w pobliżu miejsca połowu. Niestety martwą. Co przyczyniło się do takiego smutnego finału? Czy to efekt pogoni za sukcesem, konieczności zapełnienia albumu, czy jeszcze inne czynniki? Czy to po prostu tzw. „wypadek przy pracy”, pech i splot nieszczęśliwych wydarzeń, który może zdarzyć się i zdarza zapewne każdemu z nas, tylko my żyjemy w błogiej nieświadomości? Myślę, że aby poznać całą prawdę, najlepiej byłoby zapytać u źródła. Szczegóły wkrótce 🙂

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *