13 piątek… przełomem?

13 piątek. Mityczna data, owiana równie złą sławą, co skrzyżowanie czarnego kota z rozsypaną solą i potłuczonym lustrem. Teoretycznie, mając tego dnia wolne, powinienem się cieszyć, że nie muszę wykonywać żadnych istotnych rzeczy. Mogłem zamknąć drzwi i spokojnie czekać na kolejną kartkę kalendarza. Postanowiłem jednak zaszaleć. „Oszukać przeznaczenie” i jechać nad wodę. W tym roku „kapcia” nad Odrą już złapałem, więc miałem nadzieję, że choć w tej kategorii limit pecha wyczerpałem.

Oczywiście, musiałem trafić na szybko opadającą wodę, co skutecznie wygoniło uklejki z płycizn. A wraz z nimi zniknęły bolenie. Na szczęście, zaczęły pojawiać się klenie, które nawet wykazywały zainteresowanie moimi smużakami, jednak po zimie i chłodnej wiośnie, celowniki mają jeszcze mocno rozkalibrowane. Już wydawało się, że „magiczna” data dzisiaj nie ma swej mocy, kiedy ołowiana chmura przypomniała mi oglądane wcześniej prognozy. No tak. Już po chwili duże, ciężkie krople zaczęły bębnić o daszek mojej czapki. Łowienia nie przerywałem, bo już kilkukrotnie się przekonałem, że pomimo takiej aury, na klenie można liczyć. Rzeczywiście. Kolejny szeroki przelew. Bromba spływa wachlarzem przez napływ i notuję mocny strzał. Chwila holu i pod nogami mam pierwszego w tym roku „wysmużonego” klenia. Taki około 40cm. Ciągle padający deszcz utwierdza mnie w przekonaniu, że nie ma sensu wydobywać bezpiecznie zapakowanego aparatu. Próbuję radzić sobie aparatem w wodoodpornym telefonie, ale tu niezbyt popisuje się autofocus.

kleniik

No nic. Grunt, że widać, że to ryba 😉

Łowię jeszcze jakiś czas, jednak coraz krótszy odstęp pomiędzy kolejnymi błyskami, a głośnymi grzmotami skutecznie motywują nie do złożenia wędki i udania się w mozolny marsz do samochodu. Szału nie było, ale 2 godzinki nad wodą dały kilkanaście kontaktów i nadzieję, że wreszcie się ruszyły i będzie tylko lepiej!  🙂

 

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *