Ryba sezonu 2016.

W sumie, chyba przesadziłem z tym tytułem. Czy w sezonie, w którym dopadłem okonia, o magicznej długości 5Ocm, mógłbym jakąkolwiek inną zdobycz sklasyfikować wyżej? Sam nie wiem… Ciężko tak jednoznacznie wyrokować, bo każda z moich zdobyczy mnie ucieszyła i dała mi masę frajdy. Za to ta była najdłuższa, więc niech będzie, że tym zasłużyła na to miano…

Wielkie jezioro. W znacznej swej części stanowi relatywnie płytką, podwodną łąkę. Dla miłośnika jerków, to olbrzymie łowisko i znając relację wędkarzy łowiących tam regularnie, świetny poligon doświadczalny. Wypływamy z przystani i kierujemy się w stronę najbliższego zielska. Ustawiamy łódź w dryf i…do roboty! W ruch idą wszelakiej maści jerki, które w takim łowisku aż się proszą o zamontowanie na agrafce. Dość szybko zaliczam branie blisko burty. Ryba nie jest duża, pewnie nie ma nawet 80 cm. Chwilę po zacięciu spada z kotwicy. Ale najważniejsze, że „są i żrą” !

Woda jest bardzo czysta. Próbujemy różnych przynęt, zarówno tych w naturalnych, jak i fantazyjnych kolorach. Na mojej agrafce wisi Slider 10S w kolorze CB, pieszczotliwie zwany przeze mnie „papużką”. A ponieważ owa papużka ma już sporo dziur od szczupaczych zębów, darzę ją niemałym sentymentem i zaufaniem. Cierpliwie przeczesuję kolejne partie wody. Dłuższe i krótsze podszarpięcia przeplatam pauzami, tak uwielbianymi przez szczupaki. Nadal nic się nie dzieje, ale zdaje się to być swoistą ciszą przed burzą. Mateusz też ma takie przeczucie:

– Zaraz coś będzie! Zobaczycie!

Nie pozostaje mi nic innego, jak nadal robić swoje, przecież zwykle i tak to on łowi te największe, więc czym tu się stresować? 😉 Kolejny rzut. Długi. Podwodna łąka graniczy z głębszą wodą, co może zwiastować obecność dużej ryby. Rytmicznie gram przynętą i wreszcie czuję upragniony „beton”. Mocno zacinam. Kilka obrotów korbką i poprawiam. Sięgam do włącznika kamery spoczywającej na ramieniu i włączam nagrywanie. Potem wszystko dzieje się błyskawicznie. Kilka dynamicznych odjazdów, pompowanie i grube cielsko szczupaczej „mamy”, które wyłania się niedaleko burty. Metrówka!

-Chcesz podbierak?- Pyta Tomek.

-Nie! Chcę sam…

Mam świadomość, że duży, obszerny podbierak z gumowaną siatką jest pewniejszym sposobem podebrania, niż chwyt dłonią pod pokrywę skrzelową, ale lubię ten bezpośredni kontakt ze zdobyczą i walkę do samego końca. Nie widać przynęty, która cała zniknęła w przepastnej paszczy. Z lewego kącika pyska wystaje tylko agrafka. Przekładam więc wędkę do lewej ręki, a drugą nakierowuję rybę. Pierwsza próba chwytu. Nieudana. Nie wiem dokładnie, jak ułożyła się przynęta, ale muszę zaryzykować. Wsuwam palce pod pokrywę skrzelową. Ryba ma ogromną głowę, więc miejsca na pewny chwyt jest dużo. Zaciskam kciuk tuż pod żuchwą i….Mam go! Ależ jest piękny! Podpieram cętkowane cielsko drugą ręką i podnoszę rybę w kierunku obiektywu aparatu, z którym już czeka Mateusz. Tak, to zdecydowanie TA chwila, którą trzeba uwiecznić!

2

Udaje nam się wydobyć woblera z przepastnej paszczy. Moja papużka zyskała kilka kolejnych dziur i rys na lakierze, a jej „moc łowna” właśnie wzrosła kilkukrotnie. Wierzcie, że była pierwszą przynętą, której wypatrywałem w utopionej torbie, kiedy 2 miesiące później postanowiłem sprawdzić temperaturę wody, podczas grudniowego morsowania. Na szczęście mój killer ocalał i mam nadzieję, że jeszcze niejeden zębacz go zagryzie.

Przed wypuszczeniem układam rybę płasko na miarce. Jakbym użył tak popularnego sposobu mierzenia „po rybie”, wynik byłby jeszcze bardziej imponujący. A tak…Dociskam pysk do „O” i spoglądam w kierunku ogona. Magiczna „1oo” zostaje daleko w tyle…110 również został przekroczone…111…Końcówka płetwy musnęła 112! Ależ wynik! To mój drugi co do wielkości szczupak. Zabrakło tylko 3cm do wyrównania życiówki sprzed 6 lat, ale i tak radość jest ogromna. Szybko wkładam rybę do wody i przytrzymuję za ogon. Ostatnie trzaski migawki.

3

Nie puszczam ryby, dopóki nie poczuję, że nie odzyskała już wszystkich sił i sama nie da mi znać, że jest już gotowa wrócić do swojego królestwa. Podziwiam cętki, olbrzymi łeb, szeroki kark i grube, coraz mocniej prężące się cielsko. Delikatnie zwalniam uchwyt. Lekki ruch szeroką płetwą ogonową i ryba majestatycznie odpływa tam, gdzie jej miejsce. Genialne uczucie, które teraz mogę świętować z przyjaciółmi i uczcić łyczkiem szlachetnego trunku. Mógłbym już odłożyć wędkę i cieszyć się chwilą. Ale przecież już za chwilę, już w kolejnym rzucie, może mnie spotkać kolejna przygoda…

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

One thought on “Ryba sezonu 2016.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *