Majówka za nami, a więc wszędzie zaroiło się od zdjęć złowionych szczupaków. Ja swoje główne wypady na te ryby mam jeszcze w tym sezonie przed sobą, ale nie mogłem myślami nie wrócić do jesiennego poszukiwania szczupaków zupełnie nową dla mnie metodą. Muchówką zainteresowałem się już ładnych kilka lat temu, jednak zawsze była to lekka, pstrągowo-lipieniowo-kleniowa odmiana. Kiedy mój serdeczny kolega, Arek, zaproponował mi spróbowanie swoich sił z 9stopową wędką w 9 klasie i kilkunastocentymetrowymi muchami, nie wahałem się ani chwili. Co prawda nie miałem doświadczenia z takim zestawem, ale pierwsze wymachy okazały się całkiem optymistyczne i dające nadzieję na osiągnięcie odległości wystarczającej do skuszenia ryby. Arek, który robił tego dnia za instruktora, szybko teorię przekuł w praktykę. Co prawda ryby nie były okazowych rozmiarów, ale ogromnie cieszyły.
Wreszcie i ja doczekałem się pierwszego brania. Długi, jak na moje możliwości, rzut. Mucha spada tuż obok pożółkłych trzcin. Kilka podciągnięć sznura, który zwijam w ósemkę. Pauza. Znowu kilka podciągnięć, podczas których mucha kusząco pulsuje. Pauza. Widzę falę za przynętą i czuję targnięcie. Podnoszę kij i JEST! Ryba również nie należy do okazów, ale ogromnie cieszy, no i stanowi świetną okazję do wykorzystania fotograficznych umiejętności Arka. Do końca dnia zaliczamy jeszcze kilka rybek i zdecydowanie możemy zaliczyć go do udanych. W głowie zaczynają kotłować się kolejne myśli o zakupie jakiegoś podróżnego, czteroczęściowego zestawu. Muchy też w sumie ważą niewiele. Taki zestaw byłby idealny do walizki i nie stanowiłby nadbagażu na krótkie, samolotowe wypady, hm… Chyba trzeba będzie „przemówić” młotkiem do świnki-skarbonki 😉
Zapraszam Was wszystkich serdecznie na fanpage Arka, gdzie zobaczycie więcej jego genialnych prac fotograficznych!
https://www.facebook.com/kubale.arek?fref=nf&pnref=story