Jerkowe sandacze.

Płytkie wody, szczególnie te porośnięte roślinnością, to świetne, szczupakowe łowiska. I przy okazji jedne z moich ulubionych miejscówek, bo kuszenie zębaczy na duże przynęty, to jedna z moich ulubionych technik połowu. Takie łowienie sprawia jeszcze większą frajdę, jak mamy świadomość, że woda skrywa niejedną szczupaczą „mamuśkę”. Z takim właśnie nastawieniem, posyłam moją ulubioną „papużkę”, czyli Slidera 10S w kolorze CB, jak najdalej przed siebie. Rytmiczne szarpnięcia kijem powodują, że jerk pięknie halsuje. Pauza, podczas której na moment zastyga i zaczyna opadać, lusterkując korpusem. Znowu kilka ruchów szczytówką.

-Patrzcie, jaka ryba!

Za Tomkowym jerkiem podąża cień, który zawrócił tuż przy burcie. Jakiś taki mało „szczupakowy” kształt…Sandacz? Tutaj? Kolejny rzut. Mam delikatne trącenie, które kwituję mocnym zacięciem. Ryba walczy, ale jakoś dziwnie i zamiast oczekiwanego szczupaka, na wędce melduje się…Tak! To sandacz!

Jesteśmy nieźle zaskoczeni, ale to jest właśnie piękne w wędkarstwie. Kiedy na naszej łódce meldują się następne mętnookie, nie jesteśmy już zdziwieni, a niektóre z nich są już naprawdę przyzwoite. Kolejne miejscówki obławiamy w podobny sposób, żeby potwierdzić, że poprzednie ryby nie były przypadkowe. W płytkiej zatoce, na niespełna metrowej wodzie, sięgam po pływającą wersję mniejszego Slidera i… kolejny raz woda postanowiła mnie zaskoczyć! O tym następnym razem 😉

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *