Kilkanaście stopni ciepełka, „RayBany” na nosie i lekko rozpięta koszula. To były znaki firmowe kilku kwietniowych dni. Sielanka! Wszystko po to, by kilka dni później brodzić po kostki w śniegu i piłować auto pod górkę prowadzącą na moje osiedle. Załamka. Pojechałem na klenie. Woda w Odrze niziutka, to i dopływy ledwo się sączą. Trudno, aby w takich warunkach cokolwiek „weszło”. Szybka zmiana planów. Namówiłem kolegę na pstrągi. Woda fajna, czysta i klarowna. Środek tygodnia. Nad wodą cisza i spokój, tylko na największym „pigalaku” zaledwie jeden muszkarz. Warunki wprost idealne. Ale połowiliśmy! Ta…chciałbym. Ja zaliczyłem dwa spady i jakieś odprowadzenia woblera, za to kolega nawet płetwy nie obejrzał. Dramat. Kolega po kiju(tym muchowym) też narzekał. Dziwne, bo w styczniu w teoretycznie gorszych warunkach ilościowo się tu wyłowiłem, a te największe zrobiły mnie na szaro. Wziąłem się więc za zdjęcia i ogólne ” ładowanie” akumulatorów w ciszy i spokoju leniwie płynącej rzeki, gdy nagle zobaczyłem młynkujacą się na powierzchni rybę. Zamocowaną do woblera, który to już miał bezpośrednie połączenie z moim towarzyszem. Awięc to tak! Dobrze, że ryba nie była zbyt duża, bo przecież to już by było skrajne niekoleżeństwo 😉
Z drugiej strony mam wątpliwości, czy rybę koledze zaliczyć, wszak złowiona na „widelca”, a nie wiem, co na to miłościwie nam panujący Regulamin Amatorskiego Pogromu Ryb.
I tak dobiegł krótki jeszcze, wczesnowiosenny dzień.
Po nim przyszedł czas krótkiej przerwy od wędki, ale mimo to nadal zdecydowanie wędkarskich, za sprawą uzupełnianego i poszerzanego ekwipunku wędkarskiego. Więcej info wkrótce. Oj, będzie się działo.
P.S.
Mam taką nadzieję 😉
Trafiliście albo przed wielkim żarciem albo po. W okolicach świąt działo się , oj działo. Niestety ja jedynie emocjonowałem się relacjami kolegów, a sam nie miałem możliwości łowić. Jednak wracam do gry 🙂
Hehe. Dzięki za towarzystwo. Przemarzłem jak pies, jeszcze okazało się że mi wodery przeciekły, a nic w okolicy na rozgrzewkę nie dało się kupić:-D
Do następnej wyprawy, myślę, że już w bardziej sprzyjających warunkach.