Topwaterowy rok.

Uwielbiam to. Wytypować miejsce przebywania ryby. Dobrać przynętę. Precyzyjnie „zaserwować” jedzonko spodziewanej rybie. Obserwować wabik poruszający się po powierzchni wody. Widzieć, jak każdy ruch szczytówki wędziska i obrót korbką kołowrotka animuje bezduszny kawałek plastiku, czy drewna. Widzę rybę podążającą za swoją przyszłą ofiarą i wreszcie woda „otwiera się”, a do mnie należy tylko i AŻ utrzymanie nerwów na wodzy jeszcze chwilę. Jeszcze moment, dopóki nie poczuję pulsującego ciężaru na końcu linki. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Chyba dlatego po pierwszym kontakcie z wędkarstwem muchowym, sucha mucha zawładnęła moim sercem.

Nie ma co, Uwielbiam łowienie powierzchniowe. Klenie, bolenie, szczupaki, okonie, pstrągi. Wszystkie te gatunki można z powodzeniem kusić topwaterami, co w mijającym sezonie udawało się wyjątkowo często. Czy to smużaki w małych i dużych rzekach chętnie były zagryzane przez klenie i bolenie, czy poppery w szczelnie zarośniętych zatokach były widowiskowo atakowane przez szczupaki. Mimo iż zdaję sobie sprawę, że w niektórych sytuacjach nie jest to najlepsza metoda połowu, to zawsze będzie najbardziej widowiskowa. I nie słuchajcie „znawców”, którzy próbują Wam wcisnąć, że z powierzchni łowi się tylko małe ryby. A nawet jeśli nie zawsze gryzą te duże, to frajda i tak jest nieporównywalna 😉

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *