Od momentu powstania wrocławskiego odcinka „No kill” na kanale powodziowym informuję Was o jego losach na moim blogu. To tylko nieco ponad 5 km rzeki, a stało się kością niezgody i powodem do dyskusji wielu wędkarzy w całym kraju. Z jednej strony to rzesza zadowolonych z faktu, że wreszcie zostało utworzone łowisko, gdzie można spokojnie łowić i wypuszczać ryby, a z drugiej garstka „krzykaczy”, których ubodło, że nie mogą spokojnie beretować pyszniutkich kleni i boleni. Powstała nawet „petycja” o zniesienie tych nieludzkich zapisów w Regulaminie. Ale po co petycja, skoro w tym roku to właśnie wędkarze (PZW to ponoć my… ) zdecydowali, by ten niewielki fragment rzeki stał się odcinkiem „Catch&Release”. Co się więc stało, że ludzie ponownie chcieli zmian? Czyżby pomysł nie wypalił? Ryby nie brały? Wręcz przeciwnie. Wrocławski kanał odwiedziło dużo wędkarzy. Zarówno spiningowych, jak i muchowych. Ryby współpracowały bardzo dobrze i co najważniejsze, wracały do swojego naturalnego środowiska. A dla wielu to gorzka pigułka, nie do przełknięcia. „Inicjatywa 2016”, jak samozwańczo tytułuje się grupa tych, dla których istotniejsze jest napełnienie lodówki mięsem, a nie karty pamięci zdjęciami z pięknymi rybami, odbyli spotkanie z pełnomocnikiem ZG PZW oraz z ZAWIESZONYM (sic!) Zarządem Okręgu.
I co Panowie dobrego uradzili? Otóż wypracowano, jak to można by nazwać dyplomatycznie- kompromis. Otóż Kanał Powodziowy pozostanie łowiskiem „No kill” (z obowiązkiem stosowania haków bezzadziorowych) z wyjątkiem….poniedziałków, śród i piątków! A to wszystko już od jutra! (8.11.2016)
Link do komunikatu PZW Okręg we Wrocławiu.
Nie oszukujmy się. To nawet nie uchylenie furtki. To otwarcie na oścież drzwi dla tych, którzy nadal wędkarstwo odbierają, jako łatwy sposób zdobycia mięsa. A przecież nikt nie bronił zabierać ryb, zgodnie z RAPR z wrocławskich wód (a tych jest mnogo), oprócz tego jednego, krótkiego odcinka…
Brzmi kuriozalnie? A jakże. Ale przecież to sama prawda, a nie wirtualna rzeczywistość. Z drugiej strony, wędkarze zrzeszeni we Wrocławskim PZW, będą mogli „odwdzięczyć się” podczas głosowania na kolejnych zebraniach Panom, którzy przeforsowali taki zapis. Link do protokołu zebrania i jego uczestnikami.
Ręce opadają…
No cóż, jeszcze wiele wody musi w Odrze (wrocławskiej, ale nie tylko) upłynąć, żeby wędkarze zrozumieli, że nad wodę nie jedzie się po ryby, tylko na ryby.
Smutne Janku…Przykre jest to, że ten kanał, to miała być kropla, która miała zacząć drążyć skałę…
Nie mogę wymyślić ŻADNYCH argumentów, żeby być przeciw takim łowiskom. Tak jak piszesz mają pełno łowisk, z których mogą zabierać ryby, a jednak boli to, że niektórzy chcą tylko coś fajnego złapać i zrobić zdjęcie, a nie brać co popadnie :/ Takie łowiska powinny być w każdym okręgu, ba w każdym kole, ale niestety jak na razie nie ma na to szans … Chory kraj 🙁
zróbmy program ryba+, będzie ryba – dla tych wędkarzy – od Państwa do lodówki, a kanał zostawić w spokoju! 🙂
Hej mam pytanie lowie na muchę i szukam czegoś w okolicy wrocka, ale nie Odrą. Polecisz coś?
Siemanko. Na muchę mogę polecić właśnie kanał powodziowy. A w okolicy, oprócz Odry masz też jej dopływy, a więc Oławę, Bystrzycę, Widawę, Ślęzę, gdzie można próbować swoich sił z muchówką 🙂