Boleniowy arsenał – Hunter Spirit 7 i 9 cm.

Boleniowy wobler. Temat, niczym rzeka, w której poszukujemy tych pięknych ryb. Zwłaszcza, od kiedy ich łowienie stało się modne nie tylko z uwagi na ich waleczność, widowiskowość brań i emocje związane z połowem, ale i z przyczyn o wiele bardziej prozaicznych. Po prostu tych ryb można jeszcze czasem połowić, choć i z tym bywa już coraz gorzej, co niestety również  zawdzięczamy boleniowym trendom. Pomimo, iż wokół tej tematyki narosło wiele mitów i legend,  wiele z nich jest nadal utrwalanych i wręcz podsycanych.

Osobiście jestem zwolennikiem teorii, iż przynęta, jest tylko jednym z wielu elementów boleniowej układanki. Na nią składają się między innymi trafne wytypowanie miejsca żerowania i pokonywane przez bolenia trasy pomiędzy kolejnymi atakami, ciche podejście i zachowywanie się na łowisku, podanie wabika pod odpowiednim kątem, dostosowanie tempa prowadzenia i wreszcie wyselekcjonowanie przynęty. Najlepsza przynęta nic nie da, jeśli nie spełnimy pozostałych warunków, gramoląc się prosto na szczyt ostrogi, łamiąc po drodze gałęzie i przewracając kamienie. Choć i takich asów widywałem. Tak złapiemy co najwyżej oparzenie słoneczne, kleszcza w suchych trawach, lub prawdziwego boleniowego desperata, który będzie bardziej dziełem przypadku, niż zamierzonego działania. Jednak każdy wędkarz ma coś takiego, jak wiara w przynętę i najlepszy jej egzemplarz. To ulubiony killer zajmujący w pudełku zaszczytną przegródkę. Ponieważ wiara może czynić cuda i ja mam takowego 😉

Tytułowy wobler to imitacja uklejki. Smukły wobler o praktycznie pionowo ustawionym sterze, drobnej, migotliwej akcji i silnym lusterkowaniu korpusu, również w fazie opadania. Wobler jest dość ciężki, ale daleko mu do „plomb” jakich nieraz używają wędkarze. Na moje łowienie jest wystarczająco lotny.  Dodatkowo ma tę zaletę, iż cicho wpada do wody, a wg mnie bolenie głośnego plusku nad głową nie lubią. Wobler świetnie trzyma się wody. Nawet przeciągany przez przelew na samym szczycie ostrogi, utrzymuje swój kurs. No i najważniejsze- bolenie go lubią. A może to kwestia mojej wiary i częstotliwości zakładania go na agrafkę? Z drugiej strony żadna inna przynęta, nie dała mi tylu boleni, co te wabiki. Tak więc jedno wynika z drugiego. Zresztą jest to poparte doświadczeniem mądrzejszych ode mnie, bo przecież wobler nie powstał „z powietrza”, tylko na wzór skrywanych przez wiele lat „tajniaków” z pudełka Andrzeja Lipińskiego. Wielogodzinne rozmowy, pokazy i tłumaczenia twórcy tych woblerów nauczyły mnie, na co zwracać uwagę, jak podawać i prowadzić przynętę, a także w razie potrzeby, dostosować woblera do panujących warunków. Dziękuję Andrzeju! Przede mną jeszcze masa nauki, ale z solidnymi podstawami wszystko jest w zasięgu ręki. Kwestia treningu i doskonalenia swojego warsztatu.

Pudełka wypchane po brzegi, żyłki przewinięte, kotwice naostrzone. Inauguracja sezonu tuż tuż.  Wierzę, iż będzie owocna, podobnie, jak dalsza jego część. Mam nadzieję, iż będzie jak najwięcej okazji do szczerzenia facjaty do obiektywu!

2

Przy okazji dziękuję mojemu serdecznemu przyjacielowi i imiennikowi jednocześnie, za „cyknięcie” fotki użytej do miniatury. Jak widać tuż powyżej tego akapitu, chłopak nie tylko aparat umie w rękach trzymać.  Miejmy nadzieję, że już za kilka dni Księżniczka Odra będzie łaskawa i gościnna, bo NADCHODZIMY!

Avatar photo

About

Wędkarstwo towarzyszy mi od najmłodszych lat. I z każdym dniem staje się coraz ważniejsze i pochłania mnie coraz mocniej. Aż boję się pomyśleć, co ze mną będzie za parę lat! ;)

View all posts by

2 thoughts on “Boleniowy arsenał – Hunter Spirit 7 i 9 cm.

  1. Witaj Kamil
    Ogólnie wiadomo jak pływać takimi śmigaczami ale
    czy jest coś wyjątkowego w prowadzeniu bądź podawaniu owego SPIRYTA? Czy Andrzej opisał Ci sytuacje kiedy i jak go używać? Sytuacje które wyróżniają go z pośród całej masy podobnych przynęt?
    Piszesz; „…Wielogodzinne rozmowy, pokazy i tłumaczenia twórcy tych woblerów…” -uszczknij trochę (:

    Pozdrawiam Remi

    1. Myślę, że najistotniejsze, to umiejętność poruszania się, podejścia do łowiska, potem podania przynęty, tempa jej prowadzenia itd. Sama przynęta jest „elementem”, ale również bardzo istotnym. Spirit ma min. tę świetną cechę, że bardzo cicho wpada do wody, co na niezbyt dużej wodzie(na której łowię) ma spore znaczenie. Boleń nie lubi, kiedy „cegła” spada mu na głowę. Czasem (np. po zaczepie, po zmianie brzegu, z którego łowimy itd.) trzeba skorygować nieco pracę przynęty, co przy tak subtelnym wabiku to niejednokrotnie kwestia części milimetra. Przeciągając go w wodzie można by uznać, że to wobler, podobny do innych. A jednak, to subtelne „mruganie” hipnotyzuje bolenie, bo wobler jest diablo skuteczny.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *